resztka osadu z płuc w wąskim przelocie trąbki altówki
nie było dawno nic bardziej skromnego
w cichym szepcie czyneli, na perkusyjnych półmiskach
zastygły w wolnych rytmach fokstrota szmery milknącego saksofonu
piano bar to miejsce spoczynku
to więcej niż cisza
dym z opasłych cygar tłoczony z kominów afroamerykańskich ust
opowiedział wszystkie nowoorleańskie stories
tylu nas tu dzisiaj
na tafli fortepianów błyskają soczewki szklanek od whiskey
opróżnione przed północą w trakcie summertime
w narożnym stoliku przykrytym zieloną peleryną
Telonius przegrywa w karty ostatni relikt starej szkoły
złoconą Omegę z pięćdziesiątego drugiego
daję upust przyjaznej nonszalancji: encore, encore Mr. Ellington!
sen nie ma żadnych praw w tym stanie
schowany w skórzany futerał dogorywa
piję ale nie żeby się upić
tylko na moment przygasnąć w zaułku improwizowanej wytworności
piano bar tu jest przystanek dla wszystkich mitów tego kontynentu
nie jeżdżących od dawna dyliżansów dobrze że tak jest
w palcach zwijam bilet z Lincolnem w oczekiwaniu na ostatnią kolejkę
siadam
krzesło zaskrzypiało wilgotnym ragtajmem
Dodane przez Bielan
dnia 23.04.2007 14:10 ˇ
11 Komentarzy ·
953 Czytań ·
|