Czekałem lata na normalność życia,
Chwile bez lęku pośród dłoni Twoich,
Teraz już mogę wyjść miła z ukrycia,
Pozbyć się swojej ciężkiej zbytnio zbroi.
Była balastem, co w głębinę ciągnął,
Ciemnej natury, w czas drzemała w środku,
Była torturą, wierną i ogromną,
Ty jesteś życiem, skrą ognistą, słodką.
Zrzuciłem zbroję kiedym pojął wreszcie,
Jak piękne życie i codzienność nasza,
Zrzuciłem zbroję, nie chcę żyć w areszcie,
Swojego lęku. Myśli które straszą!
Zrzuciłem zbroję, idą dni spokojne,
Pewności marzeń, dróg do celu - domu,
Zyskałem pewność, siły swe ogromne,
I nie ma lęku, nie ma bać się komu!
I cieszy serce Twojej dłoni tchnienie,
Włosów pieszczota, kiedy w mojej dłoni,
I cieszy pewność, jaka jest w marzeniu,
I pocałunek na Twej miła skroni.
I cieszy podróż, każda która razem,
Gdy obok siebie idziemy do przodu,
Gdy drobne rzeczy, oraz rzeczy z gazem,
Ważne ogromnie, jednak nie są modą.
Gdy każda chwila daje wartość sobą,
Spokojne słowa, czasem trudne może,
Lecz jesteś przy mnie, ja też jestem z Tobą,
Będzie więc lepiej, nigdy więcej gorzej.
|