Każde lato w domu babci, które pamiętam,
polegało na obieraniu agrestu, porzeczek, fasolki,
drylowaniu wiśni i cholernym pieleniu grządek.
Wieczorami
rozpinała na drutach spokój i spod palców
wypuszczała swetry w kolorze blue,
pod którymi ukrywałam smutek.
Odkąd jej nie ma zdążyłam utonąć
w hektolitrach zbyt mocnych napojów
i rozmowach do rana z obcymi.
Od niedawna układam piosenki o krzewie agrestu,
a sny o moim domu zapominam coraz szybciej,
chociaż to nadal jest nigdzie.
Dodane przez Rosa
dnia 23.07.2010 14:48 ˇ
10 Komentarzy ·
840 Czytań ·
|