Zakotwiczam palce w twojej skórze,
półprzytomnie oplatam udami,
wtapiasz się aż po rozmyte brzegi
i przenikasz różnymi barwami.
Kolorowa po entą potęgę,
naprężona jak rumak przed biegiem,
z prędkością światła płynę w nieznane,
szaleństwo piekła znajduję w niebie.
Spazmem rozrywam oczekiwanie
na najwyższym stopniu pożądania,
nagle kurczowo chwytam się gwiazdy,
a potem spadam w świetliste drgania.
Po chwili, bezbronna, wracam miękko
w twój krzyk razem z falami rzucany.
Spokojnieje nad nami powietrze,
czas jakby bardziej zaspany.
Mój oddech w obręczy twoich ramion
wychodzi na długi nocny spacer.
Kolejny raz byłam z tobą w chmurach -
tak samo, a jednak inaczej.
Dodane przez olwina
dnia 17.07.2010 09:29 ˇ
12 Komentarzy ·
1235 Czytań ·
|