Wyniesiony na szczyt własnej bezsilności,
opadam w głębiny zwątpienia,
nurzając się w mętnej pogodzie mej duszy.
Szare dni odarte z pogodnego uśmiechu.
Słoneczna kula wytoczyła, się poza widnokrąg.
Topniejąca fala przyjaznych gestów,
wyrywa mnie z pozornej ciszy.
Przygasający płomień dogasającego ogniska,
staje się martwym spektaklem moich oczu.
Ptaki rozpierzchły się porażone moją biernością.
Brodząc podziemnymi krużgankami,
zaczynam bratać się z lokatorami Hadesu.
Przez uchylone okno dobrych i złych wieści,
wciskają się same ponure.
Moje myśli karłowacieją.
Usiłuje otrząsnąć się z pijawek plądrujących mą dusze.
Czuje że jestem sam,
a mój kanał wydłuża się do nieskończoności.
Dodane przez Edmund Czynszak
dnia 16.06.2010 20:58 ˇ
5 Komentarzy ·
745 Czytań ·
|