I konno i pieszo i boso
Do mojej kochanej z Toboso
Jam jechał, wędrował, koczował,
Pod niebem otwartym nocował.
Zmęczywszy się walką z wiatrakiem
Zdobyłem sześć fig z pasternakiem.
A kiedyś tam po Saragossą
Dostałem się w ręce złym osom.
Choć jestem niezwykłym pechowcem
Oddałem za bezcen pech owcom.
A moja królewna i panna
Cierpliwa jest i nienaganna.
Posiadam nadzieję i dufam,
Że nawet pod nożem i lufą
Nie pójdzie wnet za byle kogo.
Eh, drogo!.. Zbyt ciężka i sroga,
Zbyt drogie kamienie w twym bruku.
I kruk grasejuje: A kuku!
Dodane przez Walenty Litwinow
dnia 09.06.2010 03:29 ˇ
4 Komentarzy ·
803 Czytań ·
|