rzucam cień nie to on rzuca mnie
odkleja się od pozostałości korpusu (mmm delicti)
lewa noga noga prawa druga długa droga
szybkiego po- ruszenia obchodzę się więc idę
prawa ręka pierwsza lewa w pasku zadań synchronizuje
lu- cyfer- blat tramwajka już stuka o szyny cyfrą nieprzerwanego błędu-o
44- gruby kaliber jeszcze czarny kot o- men
przetaczają się bez zahamowań potomkowie płodnej mocy
gdy uroboros (co?) kół t(ł)oczy metry sześcienne ich bladej krwi
lunatycy jak ogon wślizgują się niepostrzeżenie
próbują jak on własne stopy domykają krąg i nie-ludzki czas wróżą smaczne palce de gustibus non est disputandum
rzucam cień nie to on rzuca mną
skąd się bierze to opuszczenie jak nie z księżyca
jupiter samo- chodu i samo- myśli oświetla przyczyny
i na nic tu międzygwiezdne pieprzenie o metafizyce kiedy
na styku ścisłej obserwy i przejścia od do
bezradność unaocznia się ostro i wyraźnie jasno widzę
jestem bez szans rozcinam oko
czyja to źrenica
czy ja to źrenica
widocznie nie dojdę do siebie
mało kto już nie chodzi w jeans-
-ach
boję się śmierci
Dodane przez ogeon
dnia 18.04.2007 17:20 ˇ
9 Komentarzy ·
901 Czytań ·
|