Wyprostuj się, stań na palcach - powtarzałam sobie, wyciągając rękę jak najdalej.
Prawie dotykałam szyby, za którą grunt parował spod papierówek-samobójców
i przekwitłego szczypiorku. Piwniczne okno lepiło się słodkim leniwym popołudniem;
lato uchodziło w nozdrza, a potem wracało do bliżej nieokreślonych punktów w przestrzeni
zastygłej naraz jak wielkie naczynie ze mną w środku. Bałam się, że przyrosnę nie tylko
do pierwszego czy drugiego, ale i każdego kolejnego dna, z których dało się zlizywać
wino doprawione cynamonem lub pieprzem - na przemian. Moje ciało zaczęło przybierać
coraz to dziwniejsze kształty, by pomieścić wszystkie cząstki w jednej formie.
Póki co, poluję na czereśnie; aż spuchły z rozkoszy, obijając się o pękate brzuchy.
Młoda, posłuchaj. Niedługo wyplujemy wszystkie pestki! Jak już stąd wyleziesz,
to będziesz miała życie wieczne.
Dodane przez martar
dnia 24.05.2010 15:42 ˇ
9 Komentarzy ·
1223 Czytań ·
|