Złączone dłonie. Powolnym krokiem.
Nieważne dokąd poniosą nogi.
Leśną ścieżyną, tuż przy potoku.
Czy poprzez łąki z pożółkłą trawą.
Lub polne drogi.
Jesienne słonce nie ma już mocy,
osuszyć kropli porannej rosy.
Liście fruwają niczym motyle,
wiatrem niesione. Jeden zuchwale,
opadł na włosy.
Purpuro-brązem na twoich włosach.
Zawirowawszy ostatnim lotem,
odbiciem słońca mieni, czaruje.
Jak gdyby jakimś bardzo szlachetnym,
cennym klejnotem
był a nie tylko wspomnieniem lata,
co dogorywa w słońca promykach.
Dłoń wyciągnięta nie zdejmie liścia.
Bo zatrzymana gorącym tchnieniem...
twych ust dotyka.
Dodane przez Kyre
dnia 02.04.2010 08:19 ˇ
5 Komentarzy ·
647 Czytań ·
|