W amarantowej sukience z najdelikatniejszej mgły urojeń,
O twarzy jaśniejszej niż nie jeden letni poranek w Eden,
Dostojnie stąpa w pierwiosnkowych pantofelkach niby dama,
We włosach niesie śpiew ptaków i zapach nowego życia.
*
Kopulują zdziwione ptaki, bezwstyd ukazują zadarte ogony,
A ciepła młodość gładzi delikatnie po twarzach zakochanych,
Bezszelestnie płynąc wśród górskich ostępów i zapadlin,
Goni ostatnie pióra dni minionych, bielą skrytych szczytów.
*
Zmęczona trochę wyboistą drogą, zawiesiła się na pajęczyny hamaku,
Łąkom dała moc by pachniały deszczem i cieszyły muzyką,
Nim oczy zamknęła posłała pocałunek słońcu uciekającemu za horyzont,
A potem rozpłynęła się słodyczą dostojnych zawilców i nieśmiałych fiołków...
|