malwy znów wrócą do ogrodu gdzie spokój nie ma sobie równych
cisza usiądzie na progu domu z różańcem godzin w twardniejącej dłoni
oczy zbłękitnieją chabrem wśród słońcem malowanych zbóż
i mąką zabieleje kłos na miodnej drodze dzieciństwa
jeszcze tylko pokroić chleb żeby dla wszystkich po dawnemu
płaszczem modlitwy otulić dzień nie odejdę stąd nie odjadę
zanim mogilnych nie zamknę drzwi ręką która siała len
na główkach dzieci kalecząc się w kolcach mroku nie odpocznę
zanim spustoszy nas milczenie zostanę tutaj jeszcze chwilę
czas potykając się o zegar rozpala na drodze ogniska chryzantem
Eden jest we mnie i przede mną w pielgrzymce dzikich gęsi
coraz mniejszy zaplata skiby w czarny zagon ostatni przed zimą
stąd jeszcze pachnie siano zakazem powrotu
i kwiaty Chagalla na nagim dywanie improwizują wieczność
Dodane przez janusz pyzinski
dnia 08.02.2010 13:17 ˇ
4 Komentarzy ·
728 Czytań ·
|