podążając przed siebie ku przeznaczeniu
zostawiając za plecami hałas i smog
zanurzam się w falę natury
tętniącą aromatem zieleni
kwieciem Edenu
kasztanowiec zamachał do mnie liśćmi
delikatne brzozy i dęby potężne
szumią z trawami lirycznie
wieczorną serenadę
zmysłów
wciągam płucami swojskie krajobrazy
ostatnie promienie słońca czerwone
przez czupryny zwiewne
oświetlają pajęczyny
zdarzeń
nad brzegiem puszczy i rzeki korytem
stanąłem niczym tajemnic zdobywca
wpatrując się w spokoju nurt
szemrzący ciszą
myśli
wędrowałem piaszczystą łachą wiślaną
wtem rżenie i stukot końskich kopyt
para pięknych dzikich rumaków
tanecznie wbiegła
na plażę
czarny mustang z dostojną białą klaczą
wirowały jak boskie posągi ożywione
doskonałe jak ogień i woda
latawce puszczane
w burzę
poczułem się jak intruz w oazie błogości
chciałem się wycofać w kępę zarośli
gdy poczułem ich spojrzenia
bardziej ciekawskie
niż strachliwe
na połówki przełamałem soczyste jabłko
wyglądały jak dwa serca czerwone
czarne oczy zapłonęły ufnie
różowe chrapy
zadrgały
wtulony w gorące karki zaplatałem palce
w długie grzywy wiatrem zmierzwione
być jednością z tym miejscem i chwilą
przemknęło pragnienie skołatanej duszy
Dodane przez bodek
dnia 25.01.2010 15:43 ˇ
14 Komentarzy ·
773 Czytań ·
|