W życiu przypadła mi rola błazna. Kupowałam za śmiech
lizaki. W dzieciństwie działało - tatuś przestawał gonić mamusię,
brat głaskał się po głowie z rozbawieniem. Tylko jedna znajoma tatusia
bała się mojego spojrzenia.
Później było nawet bardziej obiecująco. W kabarecie śmiech publiczności
oznaczał sukces. Oklaski bolały. Czułam zażenowanie
przyjmując gratulacje i bombonierki. Od dawna nie występuję.
Już nie chcę tej czapki z pomponami. Mówię żartem wciąż do siebie.
Dodane przez Rosa
dnia 21.01.2010 03:48 ˇ
11 Komentarzy ·
788 Czytań ·
|