o wytrzeszczonych godzinach poranków
wdycham opary kokainy w hurtowych
ilościach a przez otwory wypalone od
papierosów wyciekają ze mnie pozory
człowieczeństwa
i wegetuję na jedwabiach za sto tysięcy
gdy przez ściany przepływają myśli nabite
na pal i obrzygane lustro uczuć cynicznych
czernieje w szczątkach a powłoka pełna
sarkazmu stale się pogrubia
nie brzydzę się ran zeszmacenia i grzęznę
głębiej w bagnach materializmu tak łatwego
odsuwając na bok mrzonki o miłości zza
różowej szyby
i znieczulam kolejnymi razami popękane
ścięgna i roztopione tkanki tłuszczowe
uporczywie pragnąc wygryźć wspomnienia
które podskórnie wsiąkają we mnie wstrząsami
mam świat u progu swych stóp
i zgniłe mięso zamiast serca
Dodane przez TrzyKropki
dnia 05.01.2010 11:48 ˇ
5 Komentarzy ·
813 Czytań ·
|