Młodzieńcze zauroczenie konsumujesz
szybko. Szybciej, niż biegnąc
po dzwonku na lekcję, zostawia się
rozmowę o wyjściu
dziś,
jutro,
pojutrze.
Codziennie wagarujesz, co 5 minut
gdzie indziej: raz na moście, a
innym razem tam... niedaleko dorosłości.
Ale jeszcze parę kroków wstecz,
w bok,
wstecz,
w bok.
Czasami ostanie się jakaś młodostka.
Nie znajdą na nią żadnego paragrafu,
lecz - broń boże, chybił nie trafił -
przytuli się, gdy trzeba będzie wystać
te 10 minut na pogrzebie. A wówczas
potarga włosy, pojęczy i powybrzydza.
Do domu!
Ja chcę do domu!
I na wagarach z pogrzebu wypijesz
zimne piwo na mrozie. Zapalisz papierosa,
którym poczęstuje cię przypadkowo spotkana
koleżanka. Ona też na wagarach, tak, też
na wagarach. Popodrywacie się na mokrej
ławce przy ciszy opuszczonego parku.
Zaśpiewacie:
zgrzytajcie
zęby,
zgrzytajcie.
Aż w końcu zgnieciesz puszkę i zechcesz
wracać na pogrzeb. A ona złapie cię
zimną ręką za rękę, tak na początek romansu.
Czując znajomy chłód usłyszysz:
Poczekaj,
poczekaj,
pogrzeb
przyjdzie do nas.
Dodane przez Kruczasty
dnia 29.10.2009 16:02 ˇ
5 Komentarzy ·
899 Czytań ·
|