Co rano
kalkulacja życia i takie skromne liczby wychodzą
, bo koegzystuję w systemie jedynkowym
Paradoksalnie, bez opcji ON/OFF.
Rzucono mnie w nurt żywotów równoległych
, teraz płynę pod miastem, podziemną rzeką.
Co rano
wydobywam siebie na wierzch, [i]dźwigary życia poskrzypują[/i]
Na pożegnanie dźwięk kluczy w nieswoim zamku, tu nic nie jest moje
, nawet przygłuchy domofon do którego przykładam usta
i smak rdzy.
Więc przecinam nieswoje żyły chodników i nieswojo patrzę
na całun śmieci w jaki obleka się to miasto na moje wyjście.
Śmieć dochrapie się najwyższych stanowisk, jest już nawet
na wielkoformatowych drzewach. I ja mam w sobie jednego.
Metafizycznie wyhodowanego.
One są wszędzie, ja jestem tak organiczny.
Wysiaduję życie w przystankach, w gazetach
i w nadjeżdżających autobusach...
Dodane przez Bartosz Popadiak
dnia 24.09.2009 19:11 ˇ
7 Komentarzy ·
1097 Czytań ·
|