Śmiali się, że umarł boso porzucony
w piaskownicy. Znaki szczególne -
zawinięty jak ślimak paznokieć, brudne stopy,
rana po wycięciu ścięgna achillesa.
Jego buty leżały sparzone sznurówkami
kilka metrów dalej. Upstrzone kilometrami
próbowały uciec przed oczami gapiów.
Nie zdziwili się, że nikt nie przyjechał
pochować resztek z jego śniadania.
Wygrzebywane, wciąż śladowo
współistnieją na palcach, przyciągając
coraz większą rzeszę smakoszy spod ziemi.
Przenoszenie jego rjar1; trwało
kilka dni. Najłatwiej poszło z dłońmi. Ich
śladowa ilość została rozesłana pocztą
pantoflową, gdy przeszukiwano mu kieszenie
spodni. Problem stanowił korpus. Wciśnięty
między zamki z piasku prowokował
walkę grabi z łopatkami.
Śmiali się. W końcu umarł boso. Odziany
tylko ich spojrzeniami. Mimo wszystko
jego twarz trzymała fason. Opluwana ziemią
nie drgnęła nawet na moment.
Dodane przez nAzGuL22
dnia 02.09.2009 10:19 ˇ
6 Komentarzy ·
859 Czytań ·
|