Dębowy blat skrywa o wiele więcej niż rozwiązłość
rękami i nogami. Nie rozróżniam w mimodramie pod stołem
czyja noga mimochodem, czyja ręka na kolanie.
Ruchu używam do woli, choć rezerwuję jego część,
dla lepszego złapania powierzchni nocnego morza.
Zanurzam się coraz niżej w głąb rozpijanych słów,
nurkuje w poszukiwaniu pereł, na dnie leży ich sporo.
Swojsko przemakam do czasu, kiedy ratunkowo wypływam
z bezbarwności lakieru woła do mnie życie po życiu drzewa,
deska w deskę, sęk w sęk, drzazga w palec, łyko w duszę.
Czuję skrawek nieba przyniesionego dla klownów i aniołów.
Zanim ci ostatni upadną pod nim jak drzewa, znajdzie mnie.
Dodane przez alchemik
dnia 28.07.2009 03:54 ˇ
9 Komentarzy ·
1154 Czytań ·
|