|
Sady Żoliborskie
I
Powiedzmy, że teraz przeglądam oferty. Na Żoliborskich Sadach, które ani istnieją, ani nie istnieją, jest kilka mieszkań na sprzedaż i pod wynajem. Niedaleko do metra. Blisko sklepy, kościół, szpital i cmentarz. Lepiej trafić nie można. Za lat trzydzieści, albo nawet czterdzieści, będzie inaczej. Ubezpieczanie pojazdów, mieszkań i życia, będzie już bez znaczenia.
II
Na Żoliborskich Sadach, w maju kwitną lilaki. Wtedy czas się lilaczy. To znaczy, że daje się głaskać jak wieczna owieczka. Głupota nie chce odpływać.
Cóż mogą znaczyć cztery minuty, gdyby zestawić je z moją trzydziestką, albo urodą Doriana? W Castoramie tyle czasu wystarczy by wytłumaczyć jak działa przedłużka do wałka, którym chcesz wymalować mi ściany. Musisz wiedzieć. Moje ściany to okna.
III
W sadach na Żoliborzu, a właściwie w ogródkach, można pić piwo. Patrzeć na śliwki węgierki - zapowiedź końca wakacji. Jest jeszcze baner - Urząd Dzielnicy serdecznie zaprasza na letnie spotkanie z tańcem i sztuką.
Club Grota oferuje obiady domowe, zajęcia fitness i grotę solną. Jeszcze nie wiem, na co się zdecydować.
Gruby, przyjaciel Adriana - to sąsiad - okazał się księdzem. Może tak jest im lepiej.
IV
Na Żoliborskich Sadach, a właściwie przy placu Grunwaldzkim - to nieopodal - jest budka z pieczywem. Idący do pracy kupują bułki. W budce sprzedaje pani, której pasją jest przeliczanie bilonu.
Brzęczenie. Żółte do żółtego. Białe do białego. Jedynki, dwójki i piątki mają przegródki. Jak każda dziesiąta część jedynki, dwójki i piątki.
Brzęczenie. Groszówki z ręki do ręki, jak złoty pył. Mogłaby zostać liczydłem, albo excelem.
V
Na Żoliborskich Sadach, które ani istnieją, ani nie istnieją, szkoła tańca rozstawia głośniki. Więc, to jest jedna z tych imprez. Interaktywny pokaz tańca na deskach dla wielbicieli techno po sześćdziesiątce i U can dance.
Wymachują. Ich młode biodra zataczają kółeczka. Najlepszy jest ''biały dziadek'' z laską. Jest znacznie lepszy remiksu immigrant song, przy którym tańczą.
Adrian za bardzo się upił.
VI
W sadach na Żoliborzu, a właściwie w ogródkach, owocują śliwy. Owoce śliw nazywają węgierki. Nikt nie wie, z jakiego powodu tak nazywają owoce.
Czas nie lilaczy się. Czas zapierdala. Carrefour ogłosił promocję na krzesła składane, które zostały z lata. Przynajmniej tak mówią bilbordy, przy Broniewskiego.
Owocują śliwy i trudno być obojętnym. Trudno być trzeźwym. Każdego ranka. Pod oczami. Śliwy w lustrze.
VII
Na Żoliborskich Sadach, które ani istnieją, ani nie istnieją, już prawie jesień i liście z drzew opadają. Dużo liści. Wciąż nie trzeźwieję.
Adrian znowu się upił. Wyznał, że nie chciał całować się z Grubym. Na miejscu Adriana, zrobiłbym to samo. Gruby jest księdzem. I wierzy.
VIII
"Club Grota" spada na psy. Wczoraj męczyłem się jedząc grillowany filet z kurczaka przy upierdliwym akompaniamencie kibiców Chelsea. Akurat był mecz.
Znów przyszedł koleś, który jakiś czas temu dostał tu w zęby. A przecież tutejszy. Do matki wrócił.
IX
U zbiegu ulic: Krasińskiego z Przasnyską, nieopodal przystanku, jest wąska ścieżka pokryta szlaką, po której rano "ciągną swe wózki dwukółki" złomiarze. I Żoliborskie Sady stają się planem filmowym. Każdy złomiarz wygląda jak Edi. Oglądałem to w filmie. Oglądałem dwa razy. Widzieć naprawdę, nie przypuszczałem.
X
Bar "Sady" likwiduje ogródek. Zabierają stoły i krzesła, by żaden z klientów nie dostał od chłodu wilka. Składają parasole, które przez całe lato chroniły przed słońcem i deszczem. Jesień zupełna.
Od kilku miesięcy nie mam kontaktu z Adrianem.
XI
Żoliborskie Sady są teraz brudne. Drzewa białe od pyłu z rozbieranych budynków. Osmalone od dymu. Bezdomni palą ogniska.
Gruby zapytał, czy nie widziałem Adriana. Zostawił dla niego list.
XII
Chodzę z głową spuszczoną i zastanawiam się jak długo jeszcze w tym stanie pochodzę.
Wczoraj był u mnie ksiądz. Już nie taki gruby. Usiadł tylko i zaczął płakać. A ja nie miałem nic na uspokojenie. Włożyłem słuchawki i włączyłem muzykę. Skończył płakać, poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
XIII
Już tam nie chodzę. Unikam tych, którzy zostali. Umykam. Żoliborz stracił kolor. W sadach rozkładają się resztki spadów. Bezrobotni szukają posady. Biedni szukają wsadu do zupy. Jest zima.
XIV
Ostatniej nocy spadł śnieg. Sady pokryły się puchem. Pnie drzew i gałęzie tworzą gigantyczne bałwany o niecodziennych kształtach. Buty przechodniów zapadają się w krótkie pionowe tunele. Każdy autobus tapla się bardzo wolno. Z przystanków zabiera pingwiny.
XV
Pozbawione liści i kwiatów drzewa zlodowaciały. Wyglądają jak drzewiaste sople. Z parapetów zwisają szklane harfy. Nikt nie spodziewał się takich mrozów.
XVI
Lodowe sady opalizują. Przypominają pryzmat z okładki płyty Pink Floyd.
Zgraja dzieciaków szaleje przebrana za kolędników.
Ksiądz chodzi po domach.
XVII
O Święta Mario!
Na każdym rogu kolędy. Choinki. Drzewka ozdobione lampkami. Kolędy Mazowsza, Kolędy Preisnera, Last Christmas. Noc cicha i głucha.
Przy Krasińskiego otwarty balkon. Młodzi gniewni włączyli punkową wersję "Wśród nocnej ciszy".
XVIII
Samotni mężczyźni i niektóre samotne kobiety wieczorami w klubach stukają w automaty do gry. Wrzucają piątki. Wsadzają dziesiątki, dwudziestki i setki. Bluzgają. Kopią ze złości w maszyny.
XIX
Błoto przy domach na czarnych trawnikach i na szybach drzwi autobusów. Błoto w mieszkaniach, na parapetach i na dywanach. Śliskie panele, sztuczny marmur. Brak słów.
XX
Ten stary brzuchaty pan z całą pewnością jest inżynierem. Chociaż mogę się mylić. Ale nikt tak nie kłóci się o każdą groszówkę i nie używa tak często zwrotów: lewoskręt, prawoskręt i prostopadle. Z jego ust brzmi to jak powitanie.
XXI
W ostatnią noc roku większość psów cierpi. Słyszą zbyt wiele. Niektóre mają to szczęście, że ich państwo posiada garaż. Mogą się skryć i słyszą wtedy mniej. Inne fiksują. Psy w blokach korzystają z łazienki, a może i z wanny, kto wie.
Raca, petarda, korek, kapiszon, karbid i szampan. Happy New Year.
XXII
Białe trawniki. Plamy brązowe i żółte. Pieskie trawniki. Bezpańskie psy. Paniczny lęk. Krótki spacer i rzut zwieraczem na chybił-trafił.
XXIII
Buddyjski mnich jest grzeczny i bardzo miły. Uśmiecha się, pomimo ciężaru butów, które musiał włożyć z powodu śniegu. Cichym głosem wypowiada słowa spod ciepłego kaptura.
Uśmiecha się nawet wówczas, gdy okazuje się, że kolejny raz przegrał, opłacił podatek od złudzeń. Jutro znów przyjdzie.
XXIV
W dziesięciopiętrowcu przy Broniewskiego, regularna fryzjerka posiada salon. Dała mi wizytówkę abym umawiał się zawsze na konkretną godzinę. Oddałem koledze. Otrzymał zniżkę z powodu wieku.
XXV
Autobus nocny zwykle długo krąży zanim dotrze do tego miejsca. Pijani śpią. Niedopici sączą piwo puszkowe, albo flaszeczki wiśniówki. Miłosierny zjawia się nagle. Na każdym zakręcie podpiera siedzącego przed sobą, by tamten nie spadł na ubłoconą podłogę, nie uderzył głową o szybę. Wysiada nagle i niepostrzeżenie.
XXVI
Ruch jednostronny. Płatne parkingi. Sady się kurczą w przeciwieństwie do słońca i ostatniego stadium życia jeziora. Powązki wciągają zieleń. Przywołują z oddali.
Dodane przez luis
dnia 21.07.2009 17:15 ˇ
7 Komentarzy ·
767 Czytań ·
|
|