W tajemniczej kryjówce,
Gdzieś tam w Afganistanie,
Siedział Hassan z Al-Quaidy
Na tureckim dywanie.
Pił kosztowną rakiję,
Kontemplował arrasy,
Miał na spodniach jedwabnych
Długie, złote lampasy.
Czarnooka niewiasta
W powłóczystych muślinach
Przygrywała na cytrze
Snując pieśni o dżinnach.
Pośród błogiej muzyki
I upojnych zapachów,
Wracał Arab pamięcią
Do minionych zamachów.
Cóż to były za czasy!
Cóż to były za bomby!
Rozpaczali niewierni,
Drżały morza i lądy.
Westchnął Hassan. "Wyblakło,
Co cieszyło przed laty;
Posiwiała już broda,
W kościach łupie reumatyzm.
Jeszcze tylko lat parę
Nie zostanie ni śladu
Po Abdulu Hassanie,
Krwawej ręce dżihadu."
"A twój syn?" - spyta dziewczę.
"A, niech praży się w piekle!
Zamiast domy wysadzać,
Został - tfu! Architektem!"
Dodane przez kreska_niebieska
dnia 04.07.2009 06:04 ˇ
3 Komentarzy ·
974 Czytań ·
|