Nikt go nie wołał. Można było pomyśleć, że sam tu przyszedł,
ten chłopiec. Sam w swoim brawurowym biegu poprzez pochyłe
trapy, wiszące mostki, przez przeplotnie, tunele,
w dół sznurowych drabinek, w znikaniu wśród labiryntu
cisowych żywopłotów (gdzie tylko cień go zaświadcza,
ktoś inny, kto jest nim i nie jest, kto go przedrzeźnia
lub chroni), sam pośród wolniejhalinko, mówiłam!,
ostrożniejasiu, kiedy podbiega do kurka, wkłada tam palce
i woda spryskuje mu podkoszulek: czy ktoś to widzi,
czy jest ktoś, czyje spojrzenie to mieści,
czy jest bezpieczny, ten chłopiec.
Dodane przez Ela Burska
dnia 01.06.2009 08:47 ˇ
8 Komentarzy ·
837 Czytań ·
|