Pustka wewnątrz mnie rozsadza i mój umysł mierzi.
Smętek hula wewnątrz ciała, głuche echo ze snu budząc.
Krzyczy organista wielki-serce.
Nie mogąc zapanować nad umysłem, bije w instrumenty.
Bije mocno, w dzikim szale, krew przelewa pulsującą.
Płynie aria nad ariami o miłości, odrzuceniu i cierpieniu śmiertelnemu.
Umysł jednak nie wzruszony, na wodzy namiętności trzyma.
Nerw wzrokowy mu przesyła trzeźwe na świat spojrzenie.
Reakcja natychmiastowa, blokadą mowa ciała.
Organista cicho jęczy, krwawe łzy po pustce płyną.
Zaplątany w realizmu pęty, łańcuchy niemocy, na nutkę dysonansu nerwy dręczy.
Konkubinat serca i umysłu...
Lecz, gdzie dusza ma się podziać?
W ciele pustką przepełnionym?
Pośród miłości umysłu do serca troską okraszoną?
Czy zależnością, przywiązaniem serca do umysłu, które jednak inne serce kocha?
Dusza przezroczysta, o miejsce nie prosząca, strugą srebrzystych łez wzburzoną krew chłodząca.
Dusza, która po śmierci pozostanie, niechciane dziecko...
Na koniec, u kresu już tylko pożegnanie, w raju nieszczęście wieczne.
Jużci lepiej zejść do piekieł i w ogniu spłonąć na zawsze.
Dodane przez Judyta Czerwiec
dnia 22.03.2009 14:13 ˇ
3 Komentarzy ·
523 Czytań ·
|