Mogliśmy mijać się latami w tym mieście,
jadać w tych samych miejscach, potykać
o ławki, na których siedzą dusze, przystawać
gdzie kończą się dachy. Tylko cicho,
ciszej, żeby kroki prawie nie oddychały,
żeby gwoździe nie dzwoniły w kieszeniach.
Mogliśmy opierać się o siebie w metrze,
stać w tej samej kolejce po chleb i mleko, i fajki,
albo na lotnisku czekać aż przylecą do nas obcy
i ludzie. Jak wytłumaczysz im, że sosny też płaczą,
że trzeba chodzić na palcach, stawać na głowie?
Jak wytłumaczysz mnie, zerwany łańcuch*?
*Jeśli odejdziesz odnajdą cię
po odciśniętych śladach
dróg. Palcem po mapie
do samego pępka
światła. Tam zawsze jest zima
i dzieci wykluwają się
w lodówkach.
Dodane przez RCN
dnia 15.03.2009 09:31 ˇ
7 Komentarzy ·
932 Czytań ·
|