dźbał wicher w zrazu gdzieś z kurzewnej roli
wyżej gdzie stegną szło się w chwostu oko
stał tam bud leśny, podłóg boha woli
ludzie z podszytu jęli gleby okol
dym, pieczeń, krzyki i mrowienie z ziela
tutejszym zagon ledwo się opielał
stąd traw dumania w mleczy strojne plotki
ćmiły darń miedzy między tym co w lesie
a ludźmi, którzy myśleli - kto pod kim
pierwej wykopie drugiego poniesie
w dym, pieczeń, krzyki albo i mrów jaką
a weź i sam się kiedy tutaj zakol
a dźbać ci będzie wichru radź jak tamtym
którym w dół drzewa z pni w pola słoiły
i takoż wokół zakłoszone planty
wzrosły, czy pojmiesz, że bez ludzkiej siły
coś wciąż tu pada, choćby plony ze zbóż?
dym, pieczeń, krzyki? weź, wichrze mi nie dzbórz.
|