Styczeń, bez końca. Ciepłe kanały drążą tunel,
całkiem niejasne wyjście z tego zimnego miasteczka.
Cała ścisłość przypadków nie opuszcza nas od początku,
za witryną sklepów mienią się jasne punkty, dziewczęta
komponują się w kalejdoskopach.
Z tego musiał być jakiś ogień, ciężka warstwa dymu,
jakaś mgła w której cię dotknąłem. To łóżko, talerze, sztućce
też nie należą do mnie. Równie dobrze to mógł być ktoś inny,
odbity w całunie kurzu, w tłustych śladach na drzwiach.
Luty, bez początku. Panowie, możemy chodzić po wodzie,
rozpalać ogniska i pić wódkę o znajomym imieniu.
Pomyśl, noc dopada nas w obcym miejscu, Finlandia jest
w kostce lodu. Narysowałaś plażę, wypatroszone ryby
świecą oczami, układają się we wróżby.
Dodane przez metys
dnia 21.01.2009 17:42 ˇ
12 Komentarzy ·
1433 Czytań ·
|