autobus osiągnął prędkość światła, rozmazywał się,
wzlatywał ponad gorące warstwy atmosfery.
pomyślałem: cholera, przydałby się skafander.
obok siedziała staruszka i zamieniała się w kod binarny.
zerojedynkowy strumień popłynął między siedzeniami,
śmignął koło nosa, pachniał plastikiem i stalą.
o szyby rozbijał się kosmiczny złom.
zniżyliśmy lot, przelecieliśmy nad pałacem kultury i nauki
i wpadliśmy w nanitową chmurę. kierowca wyparował,
mnie rzuciło gdzieś między błękitem a słońcem.
spadając, uwierzyłem.
wylądowałem na białym gołębiu,
który właśnie bombardował okolicę.
Dodane przez Singer
dnia 13.01.2009 22:15 ˇ
5 Komentarzy ·
668 Czytań ·
|