na raz, na dwa - klaszczemy i szukamy
wstążek. w dzień festynu wszystkie
dzieci są dobre, więc wypada się cieszyć,
że Bóg związany powinnością, uraczył
nas Słowem.
powiemy więcej pod koniec, kiedy paski
różu, czerwieni i błękitu zostaną wyszarpane
ziemi (coś musi nosić wartość, ona to robi),
wtedy powiemy więcej:
że drzewa klaszczą razem z nami w niezgrabne,
chude ręce i noszą plastik torebek
z pobliskiego sklepu. ziemia wydeptana
jest w nieznane strony - wie o nich każda
ścieżka.
między jednym oddechem a drugim
tkwi zastanowienie, czy będzie ten trzeci,
czy niebo nas nie przygniecie i nie przydusi
ciężarem waty. choćby była cukrowa,
aż tyle nie zjemy.
i nadal: na raz, na dwa - klaszczemy,
brudzimy błotem dłonie, obmywamy je
pod strużką wody, pod ciemną
fontanną.
Dodane przez Afternoon
dnia 29.12.2008 20:59 ˇ
4 Komentarzy ·
1177 Czytań ·
|