anka. listy
moja siostro, opowiastko
Mokry opatrunek z deszczu, i nawet wspomnienia
o chorobie, przez którą otworzy się granica
przejścia. Ciało masz przenikliwe, smukłe igły
kropel doskonale szyją to, co za oknem. To, co
w środku zostaje tutaj, tutaj trzeba mieć dom
który się wypełni dziećmi i bezsilnością nad
ich wychowaniem. Tydzień postu i mógłbym się
składać z samego dymu, bibułek i fifki. Tyle
czasu spędzałem z nim, że nawet w kawie widzę,
jak ziarna oddzielają się od mleka, jak coś
odchodzi i powraca, nurt krwi krążący po ciele.
Moja siostro, opowiastko: uczę się takiej gry -
dwie karty brezentu to namiot, te słowa to mapa,
która zawiedzie.
tak zwany domowy
Każdej jesieni jesteś jak morze, przypływy
i odpływy sił są twoją niezmienną stałą.
Pijemy herbatę, rdzawe sęki rozchodzą się
wzdłuż dłoni, nikt stąd nie wypłynie ani
nie odjedzie; zasypało wszystko po progi
następnych domów, końce przyszłych lat.
Nie ma linii rozciągniętej pomiędzy nocami,
kiedy można by opowiadać im bajki i legendy.
Zacznij więc opróżniać dom, począwszy od
serca. Nie udawaj obłąkanej jeśli przyśni
ci się Abimelech, przed którym tańczył Dawid
i wypuścili go w jasnym płaszczu żeby był
jak gwiazda swojego narodu. Prowadź
spodziewanych synów i córki, półsierotko,
Aneczko jest piątek, sypie śnieg. Marzną
mi stopy, pomimo skarpet, pomimo domu.
Dodane przez Sławomir Hornik
dnia 19.12.2008 13:04 ˇ
12 Komentarzy ·
833 Czytań ·
|