Mogę ci oddać książki kiedy chcesz, ale są za ciężkie, żeby je nosić ze sobą zawsze.
Powoli przemieniasz ciało w dym ulatujący do miejsc, o których zawsze marzyłaś,
chciałaś zobaczyć na własne dłonie, zostawić w nich odcisk buta.
Unikasz rozproszeń, zaprószeń, nie chcesz obrócić się w proch. Mówisz: to dobre dla tych,
którzy podróżują do wnętrza Ziemi. Kiedy wreszcie wyciągnie
trumny wiernych, wbitych w jej ciało jak drzazgi, będziemy innym językiem smakować
w zepsuciu, pleśni i rozkładzie. Jeśli ma być koniec,
znaczy - był początek. Gdzie rozbujane pomyłki, odległe czasy, kość ulegająca każdemu
prawu fizyki. Tam powstawały opowieści o bohaterstwie,
braku łez. Tam drzwi, przy których zamordowany dzwonek, nieobecne pukanie, kartki
wetknięte w przestrzeń pomiędzy światem żywych i żyjących.
Nie pozostaje ani kropla, ani minuta więcej, a wszystko co można zrobić to wyjść albo odejść.
Wierzyć, że właściciel prześcieradła nie znajdzie ukrytych w nim
znaków wodnych.
Dodane przez RCN
dnia 06.12.2008 03:12 ˇ
6 Komentarzy ·
762 Czytań ·
|