Odrzuć zasłonę - czy nie tak
porzucasz suknie bezwiednie niecierpliwie
wchodząc w swój pierwotny żywioł - wodę
co ciebie pamięta i dobrze rozumie przylegając
ściśle w największym zaufaniu
Tak bliska muzyce
że się cała w jeden warkocz zamieniasz
aby trwać w tej postaci nieskończoną
chwilę która jest chwilą wody
ona dzieci swe kocha - bo jest matką -
i pozwala im wracać do domu
Odrzuć zasłonę - w innych ujrzysz się
ścianach drzwi okna podłoga i stół złożone
z dłoni czuwających usłużnych
spoczywających miękko na twoich kolanach
kiedy w ciszy odwracasz wzrok
w swoją stronę nasłuchujesz siebie
jak struna wiolinowa którą schodzi o półton
w głąb gdy cień na nią padnie
wibruje swym istnieniem i wiąże
dźwiękiem wszystko co niewyrażone
znalazło się na twarzy w wysoką mroźną noc
Śnieg jaskrawo na drogach migoce i płonie
ale słowo twoje to spłoszony ptak
co nie trafi do gniazda bo nigdy go nie miał
Zaufaj - głowę rozdzwonioną połóż
na ramieniu bo może to chwila
której trzeba się poddać jak wodzie
kiedy słońce roztapia w swym okręgu
i poprzez wikliny z cicha nawołuje
Byłaś wodą co chwili zdejmuje zmęczenie
obiecując rychłe odurzenie lata
Patrz -
śnieg spływa zabierając z dróg
wczorajsze ślady pierwszego zielonego
źdźbła już wypatruję -
ile w tym nadziei bojaźni i drżenia
Budzimy się jak węże wyciągając szyje
całą skórą przylegli do nowego dnia
w jego światło wchodzimy ostrożnie
Dodane przez jaceksojan
dnia 25.11.2008 11:19 ˇ
6 Komentarzy ·
717 Czytań ·
|