kiedyś mówiono mi: izunia zjedz, niech ci
pójdzie na zdrowie ten kapuśniak i smalec
ze skwarką, a parówkę, izunia to się je,
a nie wącha. w wąskiej kuchni babcinego mieszkania
mieściły się dwie osoby plus
szept co szczelnie zalepiał stare, wypaczone okna:
ona nic nie je, trzeba coś zrobić żeby w końcu jadła.
tylko dla dziadka byłam jak księżyc w pełni -
wschodziłam wielokrotnie na zachodniej
flance jego foteli - dwuplecych, drewnianych,
obleczonych mundurem z czerwonego szenilu.
i zachodził synergizm w słonecznym pokoju:
jego uśmiech na widok czekolady z ciepłym orzechem
chowanej w kredensie za salaterkami
i moja wiedza o rzeźnickim nożu.
Dodane przez fabula rasa
dnia 28.10.2008 19:22 ˇ
10 Komentarzy ·
940 Czytań ·
|