najpierw ciernie rwane z rdzy innych obrazów przykuwane
przez upartych jak bluszcz Meksykanów oderwać maskę
pośmiertną jak z Caravaggia odsączyć juchę z jeńców gdy
nie było czasu na dyrdymały odfiltrować dyskretny bukiet
wymiocin z zęzy, gdy płynęliście w noc pełną ciał smolistych
w stronę lądu gdzie dziewczyny rolowały na udach mokrych
nie tylko od upału ulubione cygara zapomnieć biogram
synalka argetyńskich lekarzy. ma zostać spojrzenie zaparte
o strzeliste hasta la victoria siempre, ze zdecydowaniem
jakie dał zapach wysuszonej trawy boliwijskiego płaskowyżu
i kule policjantów w czerni. w genui mierzyli nad głowami.
miało być bez niepotrzebnych ale każdy był niepotrzebny. tamten
podskakiwał i rzucał gaśnicą w okna. a kto podskakuje ten
dostaje a życie kulą się utoczy w kamień obojętny jak pierścienie
saturna. nie tknęło wzroku comandante na koszulce. barwnik nie
trzymał się aseptycznego trykotu, zbierał się w mętne rozlewisko
jak po katastrofie tankowca. teraz ty go nosisz z wiarą, że można
lepiej się zmarnować. kopia lepsza od oryginału. poczekaj trochę.
nadal mierzą nad głowami niepotrzebnych czekających w kolejce.
bo kto podskakuje
temu życie kulą.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
840 Czytań ·
|