Śmiejąc się jak ropucha, liżę barowy dywanik,
udając wielką awangardę.
Przypatruję się w twą mordę
chcąc napluć ci prosto miedzy oczy.
Nie mam żadnego szacunku.
Zbieram mililitry śliny
aby wystrzelić je w kierunku barmana.
Deformacja twarzy to codzienność.
Nikt nie zwraca uwagi.
Biorę oddech.
Napinam się.
Opluwam sobie brodę gęstą mazią.
W głowie przebłyskują mi sceny z klasyki kina i wyrwane, pojedyncze słowa ulubionych poetów.
Płaczę, że znalazłem się tu a nie gdzieś indziej
Dodane przez Pan_Millo
dnia 01.10.2008 11:02 ˇ
5 Komentarzy ·
922 Czytań ·
|