| 
 Wciąż siąpi. Babrze się w sepii dzień ze skuch 
i bredni. Wszystkiego w brud, trzeba gadać do siebie 
jestem na dobrej drodze, chodzić po wodzie. 
To tylko mżawka. Poliże mi czoło, odczyni urok. 
 
Tylko ziąb, dziwny przyruch i jęk tkanek - nic. 
Zmokła kura zniesie wszystko. Naczynia są połączone 
rynną. Przelewa się czara, wycieraczki pracują 
jakby mówiły no nie wiem, nie wiem. Wśród ławic 
 
samochodów - skalar. Na drogowskazie skaza,  
nie wiadomo ile i w którą stronę. Rzucam monetą, 
a potem wyjmuję ją z błota i gliny. Robię wdech, 
jakbym miał się zanurzyć, w czymś co mnie wyniesie. 
 
 
 |