Gdy w kraju słońce wschodziło nad ranem,
to w Tokio w przedwieczór w orszaku pokornym
w Świątyni Meji* szli za kapłanem
jak owce z pasterzem na udój wieczorny
Czyścili się wodą w obrządku pogańskim,
bo każdy zgrzeszył choć dla hecy.
Gdy okiem lubieżnym w stylu ułańskim
patrzył namiętnie Japonkom w plecy
W geście pokornym składali ofiarę
siadając w kucki, wzrok każdy mrużył
poseł katolik i niedowiarek
i ten, co na ogół wszem bóstwom służył.
Na odgłos bębna sumienia zadrżały,
a szept dał się słyszeć błagalny trochę
by bóstwa japońskie dal Polski zesłały
jakąś solidną extra-darmochę
A w odpowiedzi słyszelim ironię,
że tutaj nikt pomóc, niestety nie może,
wszak drugą mieliście budować Japonię,
niech własna Japonia wam dzisiaj pomoże.
czytaj: Mejdżi
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1171 Czytań ·
|