kochanki moje lat wymarzonych
w snach które dawno mi się prześniły
nie mam ochoty już ani siły
wracać do pragnień życiem zmęczony
dzisiaj jak wróble wy uciekacie
hen gdzieś w niebiosa między obłoki
tam gdzie horyzont zbyt jest szeroki
stryczkiem wiązany na mym krawacie
jak ptak porwany chmurą burzową
niesiony trąbą gdzieś w stratosfery
śpiewam fałszywie nutą nieszczery
tłukąc bruk gradu nieszczęsną głową
jako lód zimny spadnę z obłoków
gniotąc na ziemi pszenicę chleba
i choć mi mówisz przestań nie trzeba
nie zdejmiesz ze mnie złego uroku
|