Samolotami bałem się latać ziemia zbyt oddalała się od rąk i nóg
Tworząc z perspektywy chmur lądu i wody jej kwiecistą sukienkę
Od zawsze lubiłem szybkie samochody i konie ich drżenie i parskanie
Wciśnięty w fotel obserwowałem obrazy przyśpieszały jak w starym filmie
Później na mecie wszystkie światła zapalają się naraz błyskają flesze
Szampan nie wytrzymuje ciśnienia i na tłum wypuszcza małe baloniki
Pozostają fotografie niczym błony ryb uwieczniające ocean
Teraz kiedy tak jadę czerwonym oplem omega rocznik 1995
W łagodnym dźwięku silnika słyszę muzykę Budki Suflera
Bo do tanga trzeba dwojga i faluje moja dusza w rytm silnika
Mimochodem omijam jakieś drzewa wysepki przecinam mostem rzekę
Rzeką płyną małe stateczki wiozą turystów na zalew na pełne morze
Późnym wieczorem podchmielone wycieczki wracają ze szwecji
Ulice na moment robią się gwarne zaświecają lampy uliczne
Błyszczący księżyc wschodzi oświetla białe koszule mężczyzn
Falujące w lekkim wietrze jak żagle i narodowe flagi
Kiedy przez hotelowe okno wylatują ostatnie butelki po alkoholu
Wszystko jest takie zaczarowane samotne nieuchwytne
Rano z bólem głowy dosiadłem konia nad brzegiem morza
Razem w pochyleniu złączeni to znów z wyciągniętymi głowami do góry
Płynęliśmy w powietrzu barokową muzyką z nadmorskiej katedry
W galopie piasek i woda mieszała się ze słońcem i niebem
Na twarz opadała morska bryza niczym fosforyzujące nasienie morza
Przynosiła wytchnienie po minionej nocy jak pierwszy deszcz suszy
Teraz wiem jaką odległość ma pamięć dźwięk kotwicy zanurzanej w wodzie
Przywołuje tamte odkrycia o współzależności gwiazd światów ludzi
Na linii brzegowej heraklit znalazł większą bardziej pogmatwaną wodę
Pamięć przywołuje tamtą kobietę czekałem na nią od wczesnej wiosny
Przyszła kiedy sierpień zaglądał do okien różowymi jabłkami
W studni przy której zatrzymałem się żeby napoić konia widziałem jej oczy
Dwie dojrzałe śliwki węgierki spadły w świeżo ostrzyżoną trawę
I tak namalowane zostały na szkle i wypełniają mój salon
Od zawsze lubiłem szybkie samochody i konie ich drżenie i parskanie
Samolotami bałem się latać ziemia zbyt oddalała się od rąk i nóg
Tworząc z perspektywy chmur lądu i wody jej kwiecistą sukienkę
Dodane przez Lesław
dnia 03.09.2008 10:11 ˇ
9 Komentarzy ·
1287 Czytań ·
|