wracał kilkakrotnie. najpierw fizycznie.
to proste - ciało wsiadło do pociągu
i wysiadło na stacji końcowej.
powrót czynnościowy trwał dłużej.
normalnie jeść, trawić, wydalać -
tkanki stawiały opór. wreszcie uległy.
najtrudniej było wyprostować linie pola
ulgi, lęku i innych stanów skupienia
emocji. nic z niczym nie chciało stroić.
w ciemności otwierał szeroko dłonie i noc
wchodziła w wybite okna po drugiej stronie
płynącego lustra, gdzie ryby mnożyły się
u progu lata w teatrze akomodacji. wschodni wiatr
kiwał ramionami wierzby, niósł zapach ognisk,
kołysał wisielcami, resztkami topielców,
którym węgorze skubały kurzajki.
nigdy nie wrócił w wymiarze mentalnym.
wszystkie próby zawiodły jak samoloty we mgle
nad lotniskiem. całymi dniami wyciągał z piasku
cudze imiona. patrzył na dalekie załamania
horyzontu siedząc nad przepaścią, która falowała
bielą mokrych prześcieradeł. wiedział tylko,
że dostawca pierogów ma urlop. i trzymał się tego
do końca. mój brat, którego nie znałeś.
Dodane przez mars
dnia 06.08.2008 21:26 ˇ
4 Komentarzy ·
803 Czytań ·
|