Gry nauczył mnie ojciec.
Na początku dawał fory.
Klęcząc przy taborecie grałem sam ze sobą.
Otwarcia i końcówki - one podobno
są najważniejsze.
Mieszkaliśmy na Poprzecznej
w "żółtym bloku", który miał
najgorszą opinię na całym osiedlu;
bolcówki, łozy, dachy garaży i pierwsze
wtajemniczenia w piwnicznym mroku.
Leżąc płasko, pomiędzy jedną a drugą roszadą
zerkaliśmy z kolegami znad krawędzi dachu
na balkon na najwyższym piętrze, gdzie nago opalała się Ryniakowa.
Potem się powiesiła.
Chrzęst drewnianych pionków i figur
wkładanych do zamykanej na haczyk szachownicy.
Trzeba było potrząsnąć, żeby wszystko się poukładało.
|