Cichnie przybój sośniny
przechodzisz przez morze zielone
w głąb
gdzie spoczęła trójkrzyżowa fregata
Przeszyta nienawiścią
porasta nowym poszyciem
aby powstać ku pieśni ku życiu
Ewangelii Eucharystii
W spoistym jak bursztyn powietrzu
powiew zmartwychwstawania
powstaje Mojżesz z martwych
powstaje Melchizedech
i Jezus siedzący za stołem
w najgłębszej ultramarynie
Wiszący na krzyżu
swój wśród swoich
dobrych i złych Rusinów
Błyśnie arka podniesiona nad szeolem
drewnem życia znów przełamie się z błękitem
trochę inna bardziej krzywa bardziej prosta
jak trwa w tkance odmienionej stygmat
Nie widzisz tutaj niczego
trzeba oczu zaszklonych
rozszerzonych przerażeniem źrenic
by zobaczyć tonących w listowiu
by zobaczyć pogrążonych w płomieniu
z cierniową pętlą u nóg
Wzrok mknie po szmaragdowej topieli
wilgotna łąka sosny ukraińskie groby
zielone od porostów mchów i liści malin
nie odwracając głowy
idziesz jak po szybie
chryzoprazach malachitach nad otchłanią
Chrystus Chrystus trzyma cię za rękę
Naelektryzowany oddechem jantar
porywa z twojego dzieciństwa
strzępki słów ruskie przysłowia
Łuskę ikonostasu spod nóg
Jak mżawka z poszarpanych chmur
w łachmanach spada na nas
płaszcz Eliasza
24 sierpnia 1994 r.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1156 Czytań ·
|