jesteś
drogą, którą idę od pewnego czasu; jesteś tak
nie-wyboista, że idąc odpoczywam jakbym leżał
na plaży; jesteś drogą, która otwiera się we mnie
zamykając mi usta pocałunkiem z liter. a ja zawsze
tak chciałem. i już wiem, że nie masz pustych oczu.
i wiem; tobie powiem, że widziałem dzisiaj
Boga -
był przezroczystym oceanem; leżał niedbale
na wierzchołkach drzew i spoglądał na mnie
z uśmiechem; lux in tenebris - ognista kapsuła, skulone
igloo w huczącej ciemności - niejasny zarys pierwszej
komórki. znam dobrze tę twarz. trzyma za zębami
kostki lodu, próbuje się uśmiechać, ale każdy nerwowy
krok płoszy jej rozpostarte fantazje - czułe dmuchnięcie
seksownej blondynki w kosmaty sutek. a potem cisza,
jak ktoś przed lustrem, kto liczy chore zęby.
albowiem
wykradłaś mi sen, kochanie, zrobiłaś z niego widowisko.
ale wybaczam ci, całuję twoje ciepłe dłonie ponad różą,
która kroplami rosy okrywa się na dźwięk imienia
(mojego imienia). całuję twoje delikatne stopy
(o zmroku zawsze stajesz się boginią). to tylko
przesilenie pewnej fluktuacji, pękająca w przestrzeni
kulista sekunda; bezradność wobec niepotrzebnego
nikomu pytania.
Dodane przez mars
dnia 05.06.2008 18:09 ˇ
10 Komentarzy ·
911 Czytań ·
|