Postów: 641 Miejscowość: Nysa Data rejestracji: 06.11.14
Dodane dnia 04.02.2020 22:54
jesienią kiedy siąpi szarość
i babie lato które ją przenika
przy wtórze spadających liści
ostatnie śpiewy tulą nas słowika
ubrana w szepty tęsknota ze Lwowa
pod starym dębem przytulenia czeka
skarby w zanadrzu swego serca chowa
i liści wiersze na włosy nawleka
tłumy ochłody i cienia szukają
uklękną czasem wyciągając ręce
gdy ujrzą serce dłonie twarz człowieka
śpiewają pieśni niebiosom w podzięce
Tej która o nas myśli, choć czasem o niej zapominamy, lecz tylko na chwilę, bo jej ciepłe serce i dłonie tulą zabłąkanych bardów i nie pozwalają nam zapomnieć, że Jesteś i pamiętasz i nie jest mi tak smutno. Pozdrawiam serdecznie 😊🌹
Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 16.01.2020 17:24
"Jesień już, Kochani Państwo, przydałoby się zacząć myśleć o Antologii 11", napisałam 30 września ubiegłego roku, przypominając (nieśmiało) o kolejnym wydaniu wspomnianej publikacji, która od dekady posiada magnetyczną moc przyciągania pięknych z najpiękniejszych wierszy.
9 listopada tego samego roku był już komplet, dlatego z początkiem stycznia br. spotkaliśmy się znowu przy naszych - już "zaksiążkowanych" - lirykach niczym w pewnej nastrojowej kawiarni o nazwie "Poezja".
Nowy tom Antologii niezmiennie osobliwy, ponieważ właśnie te publikacje - dla mnie przynajmniej - są czymś wyjątkowym, stąd więc - tu dygresja - i mój ubiegłoroczny powrót - niegdyś wielce urażonej - w postaci alegorycznej skruszonej kozy, która ponownie przymaszerowała do Portalowego woza po to, żeby wydrukować tam swoje teksty, w które wkłada samą siebie.
31 nazwisk z przypisanymi i charakterystycznymi dla każdego Twórcy utworami. Piękna pod każdym względem edycja, skąd spomiędzy wersów przebija łagodne, po trosze psychodeliczne światło nad szarobłękitnym horyzontem okładki, gdzie "linia w przestrzeni rozdzielająca niebo i morze obiecuje coś, do czego nie sięgnął jeszcze wzrok" napisał w komentarzu jeden z Użytkowników - Jerzy Edmund Alchemik. Lecz z tych zaprezentowanych na dwustu dwudziestu pięciu stronach niniejszej książki, strofach, urzekł mnie pewien szczególny wiersz: