Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 12.05.2019 12:14
Z ciekawości, bez osobistego "anty" typu wojująca katoliczka; beznamiętnie, dzięki czemu wobec domniemanych ofiar seksualnych nadużyć zawsze staram się zachowywać empatycznie, przeto niniejszym wniosków kilka...
Tych niby 9 zaprezentowanych przypadków koszmarów wykorzystanych przez duchownych (byłych) nieletnich nie całkiem do końca mnie przekonało. Że "dokument"? Prędzej reportaż, który nigdy nie jest (oraz nie będzie) najprawdziwszą historią. Zresztą już mądry Pan Goethe chował się za konfabulację w autobiografii: "Z mojego życia zmyślenie i prawda" , czy w "Rozmowach z Goethem" spisanych przez Johanna Petera Eckermanna.
Nie bronię tu nikogo; zastanawia mnie tylko jeden problem: osobliwie na celowniku jest i pod pręgierzem dynda wyłącznie jedna, jedyna grupa osób, a mianowicie katoliccy duchowni. A gdzie są rozmaici trenerzy, nauczyciele WF, preferujący ganimedyzm, artyści-homoseksualiści? W Googlach można też znaleźć informację powołującą się na dziennik "New York Times", gdzie według tegoż medium jeden z rabinów podczas dokonywania infibulacji masowo zarażał niemowlęta weneryczną chorobą?
Wróćmy wszak do inkryminowanych wielebnych: jest taka publikacja, wydana jeszcze w 2010 roku, którą to pozycję kilkakrotnie recenzowałam, natomiast po nakręceniu "Kleru" raz jeszcze zamieściłam jej analizę na kilku literackich portalach:
"Inaczej" [książka] contra "Kler" [film]
X Prof. dr hab. Jan Kanty Pytel: "Inaczej. Jeszcze raz o księdzu". Poznań 2010, Wydział Teologiczny UAM. - ss.95, [1]
Mała książeczka, niemal broszurka, która niesie w sobie ciężki niby ołów przekaz o nazwie "misja i obowiązek" , ale i równocześnie lekką jak płatek cynfolii misję , kiedy w słowach Proroka Izajasza słyszy się Boży głos:
"Wezwałem cię po imieniu,
Moim ty jesteś" (Iz 43,1)
Prezentowana publikacja to "synteza charakterystycznych znamion kapłańskiej osobowości" - napisał w słowie "Od autora" ks. Pytel, podkreślając równocześnie, iż powstała ona na zakończenie Roku Kapłańskiego:
"W książce wszystko jest prawdziwe. Prawdziwe są osoby, dialogi, narracje. Wszystko jednak zakrywają symboliczne imiona i bezimienne miejscowości."
Rzeczywiście są te imiona wielce symboliczne: Euzebiusz, Anastazy, Polikarp, Dezydery krążą wokół Rozdziału I: "Po co kazanie na wsi"; Rozdziałowi II ["Pomruki Goliata"] uważnie przypatrują się Księża: Stachys i Arystarch; nad III Rozdziałem ["Konfesjonał opleciony drutem"] pochylają Kapłani: Adalbert oraz Tercjusz. Rozdział IV: "Nieostrożny Samson" przede wszystkim oddaje głos Księdzu Ampliatowi. Rozdział V ["Światło dogmatów na mrocznym dukcie człowieka"] to wiodący temat Księdza Fidelisa, wreszcie poprzez Rozdział VI ["Razem z Twoim sługą, naszym Papieżem i naszym Biskupem"] Ksiądz Adeotat niejako zamyka wszystkie wyżej wypunktowane tematy. Analogicznie do ostatnich Rozdziałów: VII ["Nie mam czasu"] oraz VIII: "W owych czasach byli na ziemi giganci".
Autor w swojej publikacji nie ucieka bynajmniej od spraw trudnych, wręcz bulwersujących, szczególnie w rozdziale IV, w którym opisywane zdarzenia są raczej nie do uniknięcia. Co nie znaczy wcale, iż poprzez - w intencji Kapłanów [nawet tych najbardziej pogubionych] - naszą gorącą modlitwę, ciż Kapłani będą już tak do końca "straceni" względnie przegrani.
Fakt, akcentuje Ksiądz Profesor, każdy kandydat do duchownego stanu musi być zdrowy i fizycznie, i psychicznie oraz zdatny do założenia rodziny. Gdyż rezygnacja z małżeństwa staje się ofiarą złożoną Kościołowi w celibacie, a ponadto stałą sposobnością do zmagania o czystość w sferze ducha i ciała. Z kolei my wierni mamy takich duszpasterzy, za jakich się modlimy, powiedział w jednej ze swych homilii Wikariusz z wielickiej Fary, Ksiądz Piotr Burtan powtarzając słowa własnej Babci.
Poznański biblista zadedykował książkę śp. ks. Aleksemu Wietrzykowskiemu, cenionemu rektorowi Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Albowiem:
"Arcybiskupie Seminarium Duchowne w Poznaniu istnieje od 1664 roku; wyszli z niego kapłani, wspaniali hierarchowie, wielu wybitnych uczonych, błogosławieni i męczennicy, budowniczowie licznych świątyń. Poznańska uczelnia to jakby ewangeliczne Miasto Boże zbudowane ze światła" - przypomina Autor.
Niniejsza książka nie jest za bardzo znana szerszemu ogółowi, choć zdaniem recenzentki, być nią powinna. Szczególnie dla wszystkich zatroskanych sprawami Kościoła, którzy pragną odnaleźć ten swój Kościół w kontekście historycznym, eklezjalnym, psychologicznym oraz duszpasterskim. A przede wszystkim - w aspekcie ludzkim.
Nie wiem czemu, ale obecna nagonka na katolicki Kościół: duchownych oraz wiernych nieodparcie kojarzy mi się z hitlerowskim totalitaryzmem a zwłaszcza z jedną z ofiar tej nieludzkiej doktryny - niemieckim Kapłanem-Męczennikiem - błogosławionym (2010) Księdzem Gerhardem Hirschfelderem (1907-1942).
Studia teologiczne ukończył na Uniwersytecie Wrocławskim nie bez trudności, gdyż pochodził z nieprawego łoża; 31 stycznia 1932 z rąk kard. Adolfa Bertrama otrzymał we Wrocławiu święcenia kapłańskie; prymicję odprawił 1 lutego 1932 w kaplicy Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego w Długopolu-Zdroju.
Przez siedem lat wikariusz w parafii w Czermnej jako duszpasterz dzieci oraz młodzieży. Tam z kolei - dzięki swojej bezkompromisowej postawie - za wszelką cenę usiłowano go wyciszać wszystkimi - typowymi krwawemu terrorowi - sposobami.
Po paru latach posługi w Czermnej został przeniesiony do parafii w Bystrzycy Kłodzkiej (Habelschwerdt).
Aresztowany 1 sierpnia 1941 za kazanie wygłoszone po prowokacyjnym zbezczeszczeniu krzyża na barokowej kapliczce przy drodze do wsi Wyszki wtedy, gdy wypowiedział następujące słowa:
Wer der Jugend den Glauben an Christus aus dem Herzen reißt, ist ein Verbrecher! (Kto wyrywa młodzieży z serc wiarę w Chrystusa, jest zbrodniarzem!).
Teraz zapewne oskarżono by go o pedofilię!
Po czteromiesięcznym pobycie w więzieniu w Kłodzku, w połowie grudnia 1941, bez wyroku trafił najpierw do więzienia w Wiedniu, później wywieziony do Dachau. Osadzony w blokach razem z polskimi księżmi, zmarł tam zamęczony 1 sierpnia 1942 roku.
Wszak aktualnie "wszechwiedzący" panowie Sekielscy nikomu oraz niczego nie odpuszczą. Może nie tyle oni sami, ile mamoną naładowani ich mocodawcy: destruktorzy Kościoła oraz tożsamości, przeto nie ma się komu oraz czemu dziwić, że w tej chwili właśnie "pooooooszły konie po betonie w szarej mgle..." Koniecznie "szarej", bowiem sześciobarwny pasiak po wymieszaniu wszystkich pigmentów daje identyczny efekt.
_________________
"Na początku było Słowo, a słowo było u Boga i Bogiem było Słowo..." (Prolog Ewangelii wg św. Jana)