Postów: 816 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 03.11.10
Dodane dnia 30.12.2014 13:07
Ludzie do literatury podchodzący poważnie nie czytają Pilcha. Uważa, ów nieczytany autor, że najważniejszy jest styl i owszem z powodu tego stylu poważni ludzie go nie czytają. Styl ten - mało precyzyjnie, ale za to bez krytycznych aspiracji - nazwać trzeba literackim onanizmem. Literacki onanizm jest stylem jedynym, w którym można pisać dzienniki. Dlatego oba dzienniki Pilcha przeczytać warto, co było do udowodnienia.
Dziennik jest formą tego rodzaju, że spraw merytorycznych się w nim nie porusza. To rzecz jasna dla każdego poważnie myślącego o literaturze pisarza. Nie muszę chyba dodawać, że także, a może przede wszystkim, dla Jerzego Pilcha. O czym więc są Dzienniki Jego? O metodzie.
Jedyny sensowny sposób życia to opisywanie świata. Banalniejszego zdania nie sposób ułożyć. Takie jest przesłanie zapisków Pilcha z okresu od 21 grudnia 2009 do 21 listopada 2011 roku. Z jednym dodatkiem. Ma to być opis w cudzysłowie.
Drugi dziennik opisuje (w cudzysłowie?, nie jestem pewien) kolejną metodę. A może uzupełnia poprzednią? Luteranizm Wiślan (nie w ogóle: każdy lub wszystek) jest jedyną sprawą, z którą warto dyskutować. Polemika ta nie wydobywa z dyskutanta człowieczeństwa. Odwrotnie. Trzeba być człowiekiem, aby nie tylko podjąć się dyskusji ze swoją religią, ale nadto uznać, że to jedyna rzecz warta sprzeczki. Jedyna, albo, że powiem coś od siebie, prawie jedyna. Parkinson jest drugą i ostatnią. (Futbol to blef.) Jaki jest koniec dyskusji z parkinsonem (w tym na jeden z najbardziej zasadniczych tematów, a mianowicie, czy parkinson naprawdę istnieje?) łatwo przewidzieć - taki sam jak z religią.
Oba dzienniki Pilcha stawiam na półce między Andrzejem Bartem a G.K. Chestertonem. Między gwiazdą komunału a obrońcą człowieka przed jedyną sensowną dyskusją. To złośliwość za karę, bo w wykonaniu Pilcha nawet dzienniki mają początek, środek i koniec oraz kierują się żelazną logiką i stosownością bez przymiotnika.