Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 29.05.2019 15:19
Anna Kamieńska: Epitafium poety
Moje pióro leży bezczynne.
Rzeczy, które kochałem:
drzewo, obłok, kamień -
one nadal pracują,
dopisując cierpliwie
brakujące strofy
ułomnym wierszom.
Poezja nie ocala
Poezja nie ocala
nie pociesza
nie jest kraciastą chustką na otarcie łez
nie jest chlebem ani wodą
nie jest domem ani grobem
na rozprostowanie kości
ani snem w którym odbywa się zjazd rodzinny
żywych i umarłych
Nie zastąpi podania ręki
ani uczonego traktatu
ani prawdziwej modlitwy bez słów
nie jest świtem
ani zachodem słońca
ani kołem narysowanym na ziemi
ani wiatrem
ani macierzanką
ani pszczołą
Szkoda że nie jest tym wszystkim
że nie można jej pić z bliskiej dłoni jak ze studni
że nie jest nawet spojrzeniem
listem zaglądającym w oczy
Jest suchym
coraz dokładniej narysowanym punktem
z podręcznika geometrii dla klasy trzeciej
punktem niekiedy podobnym jeszcze do kleksa
lub do bociana z długim dziobem i podkurczoną nogą
z każdym dniem coraz bardziej nagim
i bardziej kanciastym
punktem
uporczywie zbliżającym się do nicości
czasami prawie już idealnie niczym
naprawdę czystym środkiem samotności
Lecz dotkniesz
a wybuchnie nagle
całym światem jak płaczem
Edytowane przez silva dnia 29.05.2019 17:54
Po pierwsze:
by zapełniła się nimi kanapa.
Choć bratu siostra oczy wydrapać
przed chwilą chciała -
już spokorniała.
A teraz zgodnie drą się tak samo:
"Czytaj nam, mamo!".
Po drugie:
bo bardzo lubię
te chwile rzadkie,
gdy można całus dać jak zakładkę
miedzy kartkami.
Lub prosto z meczu wywołać tatkę:
"Poczytaj z nami!".
Po trzecie:
wie każde dziecię,
że po to służą okręty słowa,
by je od nudy dnia odcumować
i pożeglować w pełnym zachwycie,
zanim się zrzuci na dno kotwicę.
Po czwarte także:
nie ma problemu,
żeby wierszyki czytać samemu,
bo kiedy zaczniesz rymować głośno,
uczynisz znośną każdą samotność.
Wreszcie po piąte:
wiersz to zakątek,
gdzie czas przez palce wolniej przecieka,
a człowiek siada bliżej człowieka,
i nawet jeśli są pogniewani,
to tu się wiążą słów węzełkami.
Po szóste, siódme,
setne i jeszcze...
Gdy stosów słówek w głowie nie zmieszczę
i mi wyskoczy jak guz spod grzywki
strasznie gadulski Wielkolud Myślny,
co pomysłami spruje mi czapkę -
wtedy go rymem za fraki capnę,
na sofie strofek usadzę drania
i Wam zostawię... do poczytania!
Edytowane przez silva dnia 12.04.2019 15:53
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 30.03.2019 22:03
Jakub Sajkowski:
药 lek
Znajoma, która pracuje nad lekiem na raka,
mówi, że mniej wynalazków trafia do kliniki
niż wierszy do ludzi. Poezja składa się z wycinków tkanek,
czytam ją wraz z przyjaciółmi, wszyscy dalibyśmy się za siebie pokroić,
sami nie potrafimy poskładać się do kupy. Starci na proch r11;
chyba że na parmezan, gdy brak odwagi na cokolwiek więcej
niż bycie dodatkiem do posiłku.
Krapp wchodzi do studia nagraniowego
Zostaw jak jest
Leż na wysoko postawionych poduszkach
Zostaw jak jest
Zostaw jak jest
SB
Dawno nie oddawałem krwi, gdyż według współczesnej krytyki
metaforyka somatyczna jest rakiem na ciele najnowszej poezji.
Teraz tylko naświetlania i chemia,
po której należy czekać wiele miesięcy,
zanim kolejny wiersz będzie dobrze
naoliwionym organizmem, który wyrzygał
wszelką możliwą konfesję. Teraz jest wyrwany z ograniczeń
cielesności, jest doskonałą endoprotezą.
Dawno nie oddawałem krwi, krew przestała płynąć,
choć przecież nie przestała się poruszać.
Ach, śpiewaj, ukołysz, przewijaj, ostatnia taśmo Krappa.
Dorastaj, dorastaj dziecino,
w warunkach fabryczno-cieplarnianych. Obejmij mnie, ukołysz,
moja ty kreskówkowa kobieto-bluszczu,
czerwone kreski rtęci, kochane czerwone wstążki.
Edytowane przez silva dnia 04.04.2019 17:22
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 25.03.2019 18:11
Maksymilian Tchoń: Wiersz, słowo, glosa?
bard dzieciństwa, Słowianin mowy r11;
Osiedle Piastów, Kraków, r16;14 września.
Widmo poranka, zgięte prześcieradła
poszarpane koszule, portrety zapomnianych
władców, spacje między wyrazami r11;
listy naznaczone stemplem wolności
to wszystko i to jedynie wszystko na czym
swoją filozofię mógłby oprzeć Heidegger
i jego przyjaciel z miejskiej osady, którego
imienia nie ośmielam się wzywać. Nie
wiedziałem, że w stronie tyle wiem o poezji r11;
nie wiedziałeś, że tyle wiem o życiu
bądź mi bliska, tak bliska, jak daleki jest
świat. Na marginesie twych cudem
zaadresowanych kopert, wydartych znaczków r11;
jestem ja, u progu milczenia, ten który
krzycząc: kocham cię, och jak ja cię kocham
choć to tylko gra półsłówek w mieście bez
zmierzchu, gdzie miłość, która, gdzie do
kogo? Kroi mgłę. Ja wierny tłumacz przemysłu
literatury, ambasador prawdy, niemy obrońca
tłumów, prawowity następca błędnego słowa,
biorę dziś na siebie to brzemię i pędzę
gdzie wiatr łopoczący banderami nie oszczędził
mi nawet cierpienia, gdzie wiatr łopocze,
gdzie wiatr. Zjadłem, wypiłem r11; rytualny
taniec dnia codziennego, w spojrzeniu
prześwitującym przez promienie listowi
żółto barwne róże i pancernik rPotiomkinr1;
pędzący przez przeszłe czasy, jestem tego
pewien. I temu winien, to moja skóra
czująca pot. Czy to, że oddychamy nie
jest czystym złudzeniem? Bo gdzież jest
ta luka, gdzie jest ten świat? List miłosny,
poezja do poduszki? Gdzie ta mowa czysta
jak alit eratyczny wiersz, wiersz, słowo, glosa
Ars poetica
.
rozwaliłem się jak Bashō
o skałę której skarpa wyznacza południk zero
liryczny rezydent rezerwuar kuszący czerwienią
wiśni
i my żyjący oboje jak bliźniactwo czereśni
w ręku morska biel archipelagu przybrzeżnych raf
pozwól mi a będę czekał tu będę czekał tu
a ty wciągasz mnie wielka czarna dziuro r11; tę
małą planetę i choć wylewam się wulkanem słów
a moje sny dryfują gdzie najdalsze podróże Roberta Monroe
bohater jak z taniego kryminału absolutny szpieg
swoista myśl gdzie bryzą wiodą wyartykułuje moje canto
na ksylografii pojedyncze słowa rLove or Perishr1;
rRest in Peacer1; jak Słowacki w podróży
do
Ziemi Świętej z Neapolu w dzikim zaułku
wieczór otula twe ramiona tchnące snem a może legendą
dziś czekam na list z tysiąca stu i aż jednej nocy
lecz ta jedyna której strzeże liczba najbardziej
pojedyncza i nieodwracalna o policzalna nocy
o tobie najdroższa o tobie piękna wieżo
ideałów złotych myśli uosobień cnót o tobie
nieujarzmiona siło żywiołu dziś walcząc z siłą
potęgi lasu i utylizacji humanitarnych
humanistycznych odpadów
to
mój Savoir Vivre
gdzie nieoheblowane drzewo czeka na swoje
przeznaczenie wytrzeszczając oczy ku
gwiazdom z cieśniny Naruto to waga nocy w gramaturze
dnia Waga nocnej pory na południowym niebie z baśniowej
doliny a jest ono takie jest ono następujące:
wieczór niweluje zielenią i kolorem kory dębu
wchodzi po niżach barycznych schodów codzienna
daremna forma syntez twoje drzazgi
wbijają się głębiej i głębiej
w
samo sedno ciała Poezji które jest
delikatne wspaniałe nie zazdrości nie
szuka poklasku nie jest też naiwne ponieważ potrafi
bawić się linią łączącą dwa intymne sutki twych monad
i choć to mówiąc w cudzysłowie Pożegnanie miasta
potrafi pisać słowa najbardziej odpowiednie bo ile
przeszedłem w drodze do ciebie ile przeżyłem
czekając na ciebie moje słowa to nic nie znaczący
rList do pozostałychr1; i choć jak Stachura mógłbyś
rNiech żyje, niech żyjer30;r1; Eviva lr17;arte
to jednak potrafisz mnie wodzić na pokuszenie
i w ciszy szeptem wyśpiewać kołysankę
na
moje ucho wszystkim co potrafią ziemię
poznać pieszczotą w tym zarysie i zakresie jak ziarno bywa od kąkolu
od dobra będzie oddzielone zło
niczym wody powierzchniowe od wód firmamentu
niczym Fler i jego znamiona
niczym Zimmer i jego akordy
niczym Beksiński i jego zarysy kształty
niczym Beethoven i jego etiudy
dziś ja piszę na nowo swoją
rPieśń nowąr1; zdzieram z siebie jarzmo
cierpliwej obelgi ponieważ ci którzy nazywają mnie Poetą
bo ci którzy trwają w swoich postanowieniach
bo ci którzy mówią że jestem Milion
bo ci
bo ci
w katedrach dźwięku Maxima
Longa Breve
Edytowane przez silva dnia 25.03.2019 23:01
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 23.03.2019 20:20
Adam Wiedemann z tomu Pensum:
Czy ktoś już się rozegrał?
dla Szpilki
Jak cicho, swojsko, i wszyscy czytamy
swoje wiersze w języku gospodarza.
Język jest długi jak spaghetti.
Spaghetti czyta się przez dwa t.
Z mówienia o języku niewiele wynika,
podobnie jak z mówienia o aniołach. Anioł jest
stworzeniem doskonałym i chociaż jedyne
prawdziwe zagrożenie płynie ze strony Boga
lub jego braku, na aniele
możesz się łatwo poślizgnąć. Niektórzy nasi poeci
piszą w języku aniołów, inni się w nim spowiadają,
bo to język na czasie, czas jest teraźniejszy
i innego nie będzie. Chciałbym ci czymś zagrozić, inaczej
cię stracę.
Postów: 551 Miejscowość: Łódź Data rejestracji: 10.03.07
Dodane dnia 18.03.2019 23:59
Bardzo ładny wiersz o poezji. Jej ponadczasowej żywotności.
Poezja żywa
Poezja - jest
jak transfuzyjna krew dla pracy serca:
choćby dawcy już dawno pomarli
w nagłych wypadkach, to ich krew
żyje - i cudze krwiobiegi spokrewnia,
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 28.02.2019 21:05
Magda Gałkowska z tomu Fantom:
Błąd serwera, czyli Jezus żyje
stacja czterdziesta piąta: poeta kolejny raz upada
pod wierszem. ta suka - wena podaje mu arkusz papieru
ściernego, granulat dwieście dwadzieścia. niech ma
za naszą i waszą twórczość. za wszystkie peany
na cześć obwodu w biuście i walorów intelektualnych.
niech sobie wytrze resztki z palców, zanim
konserwatywni twórcy ułożą mu stos z tępych ołówków
tomów wydanych przez gminne ośrodki kultury.
stacja czterdziesta szósta: poeta odlatuje na zbyt mocnym
skręcie, wypada z toru. naczelny redaktor lokalnego pisma
o literaturze mówi z umiejętnie udawanym żalem:
dobry był, ale nie pasował do linii ideologicznej.
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 09.02.2019 13:56
Adam Zagajewski: [b]Poezja wywiesza białą flagę - fragment wykładu wygłoszonego w Tybindze[/b]
Każdy z nas, czytających albo i piszących, ma nieco inne wyobrażenie o poezji. Skoro zaprosiliście mnie państwo do pięknej Tybingi, najwyraźniej ciekawi moich opinii, zaryzykuję i powiem, czym jest ona dla mnie (na szczęście nie ma właściwie definicji poezji, są tylko ułamkowe opinie, marzenia, ujęcia dotykające skrawka królewskiego płaszcza).
Myślę, że poezja prawdziwa, godna tego, by dla niej żyć, by poświęcać jej najwyższą uwagę, czekać na moment, kiedy nadejdzie, i dręczyć się jej nieobecnością (w nieuniknionym przypadku autora, który na jakiś czas stracił całkowicie zdolność pisania, którego wyobraźnia zamarzła jak staw w zimie), nie może istnieć bez spotkania ze światem duchowym, z duchem. Oto prawdziwy kłopot. Proszę, oto prelegent wypowiedział słowo w najwyższym stopniu problematyczne. I niemodne. Może nawet niebezpieczne. Bo czym jest duch? Wypowiadam to słowo, ale nie wiem zbyt dobrze, co ono oznacza. Gdyby byli wśród nas ludzie trzeźwi, praktyczni, ci, co produkują piwo albo r12; na przykład r12; zajmują się jakże pożytecznym procederem ekologicznego usuwania odpadów, a może też równie pożyteczną pracą naukową w dziedzinie fizyki czy biologii, uśmiechnęliby się w tym momencie. Bo czym jest duch? Nie wiemy. Niemcy mają to słowo, der Geist, inne języki radzą sobie jak mogą, mają na to słowa (spirit, esprit, livetc.), ale na ogół nie są z nich zadowolone. Ale i ci, którzy dysponują odpowiednim słowem, nie wiedzą, co to jest.
Miałem powiedzieć, drobnostka, czym jest poezja, nie r12; czym jest duch. Ale jednak muszę przez chwilę pozostać przy tym pojęciu. Oto słowo staroświeckie jak komoda odziedziczona po babci. Pociesza mnie tylko to, że jestem gościem wydziału teologicznego i może dzięki temu nie będę wyśmiany r12; aby tylko dyskretnie, tak jak śmiały się dawniej damy, z batystową chusteczką przyłożoną do ust. Wiele już razy próbowałem pisać o duchu, nigdy bez lęku. Definicja przez wskazanie (ostensywna) r12; gdy słucham uważnie muzyki (co nie zdarza się codziennie, wiele razy słucham jej nie całkiem uważnie), z zachwytem i przez moment wydaje mi się, że wiem, czym jest życie, że uchwyciłem jego sens. I gdy ogarnia mnie uczucie szczęścia (nie będzie trwało długo). Albo gdy czytam wiersz poety polskiego czy może niemieckiego r12; na przykład Fryderyka Hölderlina, który, jak wszyscy wiedzą, żył tutaj, w Tybindze, u stolarza Zimmera, spokojnie, nikomu nie wadząc, przez wiele lat r12; albo greckiego czy może rosyjskiego. Wiersz, który nagle do mnie przemówi z całą siłą, tak że odczuję jednocześnie wielką radość i wielki żal, jednocześnie, absolutnie jednocześnie doznam smutku i radości, wtedy będę wiedział r12; albo będę wiedział po jakimś czasie, gdy już ustanie ten słodkor09;dręczący terror r12; będę wiedział, że przeżyłem moment duchowy.
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 22.01.2019 21:08
Kazimierz Brakoniecki: Do wiersza pierworodnego (z tomu amor fati)
Jak tylko cię napisałem, a piszę cię nieustannie,
straciłem niewinność, a zyskałem inną nieświadomość.
Mam oczy psa, ważki, liścia, dziecka, mam język kamienia,
paproci, chmur, kreta, zabitych i cierpiących.
Jestem niemową, który odzyskał w języku wzrok.
Jestem niewidomy, który odzyskał w języku świat.
Jestem schizofrenikiem, który odzyskał w języku umysł.
Poruszam się po omacku w słońcu, widzę jasno w nocy.
Nie zmartwychwstanę, nie chcę być zbawiony, spłonę
zanurzony po usta w benzynie wyobraźni losu.
Jestem jak krew, która krąży w każdym wolnym istnieniu.
Jestem jak kosmos, który odtwarza mózg z zaprószonych genów.
Jestem jak drzewo, które samo ścina się na trumnę.
Ja tylko się zapisałem, a piszesz mnie codziennie,
straciłem niewinność, a zyskałem inne przymierze.
Mam węch, słuch, pamięć, świadomość ofiarnego zwierzęcia.
Edytowane przez silva dnia 22.01.2019 21:09
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 19.12.2018 16:40
W czasie przedświątecznym może warto przypomnieć słowa ks. Jana Twardowskiego:
Pisanie
Jezu który nie brałeś pióra do ręki
nie pochylałeś się nad kartką papieru
nie pisałeś ewangelii
dlaczego nie pisze się tak jak się mówi
nie pisze się tak jak się kocha
nie pisze się tak jak się cierpi
nie pisze się tak jak się milczy
pisze się trochę tak jak nie jest
A dla bardzo wybrednych zupełnie inna dykcja:
Julian Przyboś: Widzenie katedry w Chartres
To nie katedra, to ciężar
kamieni wydźwigniętych
od oczu do lazuru r11;
Błysk wielosiecznych kolorami mieczy
odciął wnętrze od murów.
Czyżby prawa ciążenia
zwyciężał
i przestrzenie zmieniał?
Krążę z tobą pod strażą witraży.
Nie ma rajów, tylko raj świtów napowietrznych,
niebo nadobłocznego lotu, tego, który
doniósł nas tu, do raju wniebowziętych
oczu r11;
Spojrzyj! W niebie malarzy
blask cynobrowo-złoty filary otoczył,
wzruszył do głębi głazy
i do szczytu r11;
i starł z nich dotykalność jak ciało ze świętych.
Wyzwolone z cieni
lecą tęczą złożoną z samych barw gorących
i biją o sklepienie jak o ciemną chmurę,
aby otwierać mury r11; i odtrącać
ich białość od błękitu,
fioletu,
marzennej czerwieni
do purpurowego słońca r11;
łuki lecą i w locie przeciw nocy świecą.
Nie ma mocy z granitu, której nie podważy
nikłość,
przenikliwa i łatwa,
rozpędzona nikłość promienia.
Nie ma ziemi, jest tylko
wyrzutnia do zewnętrzy otwieralnych świata,
do wielowymiaru,
gdzie rodnia gwiazd i barw i gdzie zaród
widzenia r11;
dokąd moja źrenica wzniosła się r11; i spadła.
I gdzie ty widzieć będziesz,
gdy zamieszkamy w powidoku słońca
malowanym na powietrzu jak na szkle nieważkim,
jak nasze oczy przepełnione blaskiem
nieśmiertelnieją w pędzie
wzwyż, w ponad r11;
Tworząca,
koniecznie wolna,
patrz! Dożyj siebie ze światła!
Edytowane przez silva dnia 19.12.2018 16:41
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 03.11.2018 12:22
Julian Przyboś: Wstęp do poetyki
1
Rymy lęgną się w słuchu, ale moje słowo
jest światłoczułe i staje się cichsze,
kiedy słońce nie świeci.
W zimie - ledwie je słyszę.
Pisany w grudniu wiersz jak ul zamiera
nie dźwięcząc głoskami rojnie.
Rytm spada z wysoka,
prędszy, kiedy gorąco.
Rytmem atakuję, rymem się bronię.
Z dna oka
patrzę krzycząco:
"Dajcie mi słońce Grecji,
a odmłodzę Homera!"
i bohatersko ryzykuję śmieszność.
Żądając "więcej światła", już, przedterminowo ...
2
Dopiero wstawszy dzień zaczyna mierzchnąć
i widać tylko stare rymy - mruki.
Za wyciągnięciem szukającej ręki
z zapałką - patrzę - ono wyżej świeci:
niebo podlata w górę jak podbite głową,
rozproszone na chmurki -
i ściemniło się całkowicie znowu,
spadło
od zachodu do wschodu -
patrzę, kiedy się wzniesie i znów pojaśnieje
słowo objaśnione przez światło,
światło wmówione w słowo.
Jakbym swoje dzieje
śledził w przemianach muszli drozofili,
jakby po pokoleniach ktoś ze mnie wybierał
tę cechę światłoczułą, kiedy wejdę
w wodór,
w liczbę, masę najpierwszą, porządkową:
jeden ...
3
Z mojego słowa jak z fotokomórki
może odczytasz młode światło w chwili,
gdym jego natężenie przemieniał na dźwięki.
Astrofizycy twierdzą: biegnące z dalekich
gwiazd światło się starzeje.
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 02.11.2018 18:41
Uta Przyboś - z tomu tykanie:
"Swój styl"
przeważnie chcą mieć "swój styl"
rozpoznawalny
mówią też "dykcję"
własną osobną
żeby inni wiedzieli że to oni że ważni tacy
i co?
się znieczulają na drżenia
się ociemniają na znaki
się zastygają na migotania
się zobojętniają na nieznane
na zmienne?
też chciałabym mieć władzę słów ostatecznych
ale do nich rosnąć trzeba znikając
nie są nam dane
Yeats
"... bo kto spośród mądrych kłopotałby się
tworzeniem praw, pisaniem dzieł historycznych
lub ważeniem i mierzeniem ziemi, gdyby rzeczy wieczne
zdawałyby się być na wyciągniecie ręki".
William Butler Yeats, przeł. Leszek Engelking
Yeats dalej kreślił wiersze.
Zamilkł Mickiewicz,
Chmielowski przestał malować.
Bo nie tylko przed prostaczkami odkryte?
Ci, co zrozumieli, milczą i zaczynają żyć dla innych.
Piszę, głupio piszę.
Edytowane przez silva dnia 02.11.2018 18:41
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 14.09.2018 14:40
Nad tym światem rozpina łuk sztuka. Nad tym światem unosi się liryczny
krzyk. Poezja jest jak modlitwa w zakonie kontemplacyjnym. Pozornie niczemu i nikomu nie pomaga. Nie buduje miast, nie uprawia zbóż, nie piecze chleba, nie wydobywa węgla, nie gromadzi energii elektrycznej. Ale poeci wierzą, że świat istnieje tylko dzięki ich magicznym inkantacjom, że one tworzą ¬ niewidzialną tęczę nad mrocznym pobojowiskiem historii. Jeśli jest to tylko złudzenie Don Kichotów - niech trwa!
Lesław Eustachiewicz: Posłowie w: W. Bąk: Zwycięstwo jesienne. Warszawa 1964
Edytowane przez silva dnia 14.09.2018 20:31
silva napisał/a:
Punkt siedzenia? Przepraszam, ale nie nadążam. Ludzie w najlepszej wierze dzielą się tutaj swoimi odkryciami na temat poezji. Jeśli ktoś z tego korzysta, to świetnie, jeśli nie - trudno. Wspólnie poszukujemy definicji, próbujemy ją znaleźć lub stworzyć, choć paradoksalnie to niemożliwe. Mnie te poszukiwania bardzo pomagają, dzięki nim doskonalę warsztat. Pozdrawiam.
Piszę o nas samych - różnie odbierających Twój wątek
Postów: 1736 Miejscowość: Ostrołęka Data rejestracji: 20.09.13
Dodane dnia 25.08.2018 20:01
Punkt siedzenia? Przepraszam, ale nie nadążam. Ludzie w najlepszej wierze dzielą się tutaj swoimi odkryciami na temat poezji. Jeśli ktoś z tego korzysta, to świetnie, jeśli nie - trudno. Wspólnie poszukujemy definicji, próbujemy ją znaleźć lub stworzyć, choć paradoksalnie to niemożliwe. Mnie te poszukiwania bardzo pomagają, dzięki nim doskonalę warsztat. Pozdrawiam.
silva napisał/a:
Nie, TEUSZU, nie mogę się z Tobą zgodzić. W tym wątku na przykład możesz przeczytać wybrane utwory autotematyczne oraz różne opinie wielu osób, przybliżające do odpowiedzi na pytanie, które stanowi tytuł wątku i, jak wiadomo, nie znajdziemy na nie jednoznacznej odpowiedzi... Często nie cel jest najistotniejszy, ale prowadząca do niego droga. Pozdrawiam.
W porządku - w tym przypadku sprawdza się powiedzenie o punkcie widzenia zależnym od punktu siedzenia.
Pozdrawiam - 3msie - heeeeeejjjjj!!!