Postów: 24 Miejscowość: Legnica Data rejestracji: 08.10.14
Dodane dnia 09.10.2014 18:15
Jeśli ktoś chce skrzywdzić wiersz, koniecznie musi użyć MD. Jest to ku temu najprostsza droga.
Oczywiście jeśli wiersz jest dobry to jedna MD czy dwie się obronią, ale to się zdarza bardzo rzadko. Są dwa problemy z MD, a właściwie przydawkami dopełniaczowymi. Pierwszy polega na prostocie ich tworzenia. Drugi na tym, że kiedy przydawka dopełniaczowa nie jest naturalna, jest brzydka. Kosz owoców brzmi smakowicie, ale Patelnia myśli już troszkę nie halo.
Z ich brzydotą jest tak, że nie każdy ją wyczuwa, i koniec dyskusji. Ewentualnie są one ładne
tylko wytrawni poeci tego nie rozumieją ;)
Regułą jest też, że osoby używające przydawek dopełniaczowych po prostu nie potrafią inaczej pisać. MD spotyka się u świeżych poetów, których poezja raczkuje więc i odbiór MD jest tym negatywniejszy. Wystarczy takiego delikwenta poprosić o napisanie wiersza bez MD i klapa. Natomiast w drugą stronę zawsze to działa, każdy potraf tworzyć MD.
To ja z niecierpliwością idę czytać wiersze, szukając dobrych metafor dopełniaczowych. Dla mnie to jedno z oblicz poezji, może nie istota, ale bardzo wyraźny symbol.
Nie lękajcie się, piszcie metafory, dopełniaczowe metafory!
Postów: 119 Miejscowość: Tol Eressea Data rejestracji: 18.05.11
Dodane dnia 09.09.2013 15:49
"Pamięć zaczyna się od sadu." a "sad pamięci" to zupełnie inne odniesienia.
Słusznie. Właśnie to chciałam pokazać, że Autor nie wnika dokładnie w relację między różnymi elementami, które mu świtają w głowie, tylko zlepia je w dopełniaczówkę.
Zamiast "sad pamięci" ---> "w pamięci owocują jabłonie" (np.) "jabłka spadają z drzew w pamięci" ---> próby rozpisania obrazu na użytek dyskusji. Bez dopełniaczy i bez "modnych" narzędników, które nierzadko zamieniają proces twórczy w ćwiczenia z gramatyki generatywnej.
tutaj oba rozwiązania są bardzo dobre, bo "łuk asfaltu" jest bardzo realny,
Tu mnie masz. :) Choć ja wolę pierwowzór.
to frajda móc znaleźć oryginalną (ale nie kiczowatą) MD w wierszu.
:)
Tylko kto to ma ocenić?
precyzję poetyckiej wypowiedzi.
Gdzieś tam w planach mam napisanie wątku właśnie o tej precyzji i o tym, jak poeta powinien traktować Słowo.
Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 09.09.2013 13:40
Napiszę coś więcej na temat metafor dopełniaczowych, zupełnie beznamiętnie :)
Nie jestem zwolenniczką ich nadużywania, zwłaszca w momencie, kiedy zatrącają one o banał, jeśli nie o śmieszność, np. "mgnienie chwil" , "tęcza marzeń", "zmysły ciał" itp.kwiatki.
Jak wspomniałam gdzie indziej, to w liryce opisowej, zwłaszcza w liryce krajobrazu, są owe metafory - czasami - konieczne.
Ale czy naprawdę są, to już zależy od osobistej inwencji oraz fantazji samego autora. Gloinnen ma niezaprzeczalną rację, kiedy podkreśla precyzję poetyckiej wypowiedzi.
Poezja przegadana być nie może. Za wszystkie swoje złośliwości serdecznie przepraszam Tych, których one dotknęły.
Przede wszystkim moją ulubioną Poetkę Gloinnen!. Tak, tak! Bo ja poza moją "cukierenką" czy "buduar" nie jestem w stanie powiedzieć tego, co akurat dręczy innych. Gloinnen ma odwagę, gdyż ja, ostatnie pokolenie tzw. pań z towarzystwa, już nie!
Problem z metaforami dopełniaczowymi (MD) jest zarówno w tematyce (zwanych tutaj "szablonami"), jak i wzmiankowanej "łatwości tworzenia". Pstryk i mamy wszystko, z obu stron ("biust namiętności" - i cycki, i pożądanie i wszystko co się skojarzy).
Dyskutowałbym z sugerowanymi technikami zmiany potencjalnej konstrukcji MD na inne. W świetle przytoczonych przykładów:
"Pamięć zaczyna się od sadu." a "sad pamięci" to zupełnie inne odniesienia. W tym drugim mamy np. owoce pamięci, których trudno doszukać się w pierwszych. Swoją drogą nawet "sad pamięci" to dobra konstrukcja, różna od "nieboskłonu uniesień".
"asfalt ślisko ucieka przed światłem w łuk" a "łuk asfaltu ucieka przed światłem" - tutaj oba rozwiązania są bardzo dobre, bo "łuk asfaltu" jest bardzo realny, tak samo jak "ucieczka asfaltu w łuk" - to są opisy realne. Jeśli już to przyczepiłbym się do onej "ucieczki".
Rzeczywiście, są dość statyczne.
Mając to wszystko omówione, posegregowane i odczarowane myślę, że spokojnie można zacząć stosować konstrukcje MD w wierszach, bo same w sobie są całkiem poetyckie i to frajda móc znaleźć oryginalną (ale nie kiczowatą) MD w wierszu.
Postów: 119 Miejscowość: Tol Eressea Data rejestracji: 18.05.11
Dodane dnia 09.09.2013 08:51
Dyskusja wydaje mi się ciekawa i potrzebna, bo problem metafor dopełniaczowych co i rusz wybucha w najrozmaitszych sporach. Właściwie dlaczego są tak mocno tępione? Pominąwszy zacytowany przez Autorkę wątku przykład, mnóstwo poetów posługuje się rzeczonymi metaforami - np. Ewa Lipska (!), np. Jan Zych:
Natomiast ostatnio, zwłaszcza w środowiskach internetowych "dopełniaczówki" są inkryminowane. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z pisaniem i przyszłam zupełnie nieokrzesana na poetyckie salony, zebrałam solidne cięgi za używanie metafor dopełniaczowych. Najpierw, ogarnięta świętym oburzeniem broniłam ich jak Rejtan, ale później zaczęłam się nad problemem zastanawiać. Przede wszystkim jak najwięcej czytając, analizując stosowaną przez współczesnych Autorów metaforykę i próbując wyciągać jakieś w miarę sensowne wnioski z moich przemyśleń. I chciałabym w tym wątku się moimi refleksjami podzielić - zaznaczając, że nie są to żadne autorytarnie głoszone przeze mnie prawdy objawione, a jedynie własne obserwacje.
A zatem, jakie można mieć zastrzeżenia do metafor dopełniaczowych?
Po pierwsze - wszyscy wiemy, jakimi "szablonami" posługuje się galopująca grafomania: "otchłanie rozpaczy", "perły łez", "ogień duszy", i dalej na okrętkę. Tego rodzaju tandetnej metaforyki komentować nie trzeba, ani wyjaśniać, co tu nie gra.
Po drugie - kwestia "gęstości". Używanie metafor dopełniaczowych, zwłaszcza w nadmiarze, powoduje, że wiersz staje się przeładowany obrazami. Czyta się go wówczas ciężko, natłok wizji nie pozwala myśli spokojnie odetchnąć. Zagęszczenie zapisu do granic niemożliwości najczęściej odstrasza, sprawia wrażenie sztuczności, przekombinowania, przyprawia o zawrót głowy. Tak na logikę - we wszystkim wskazany byłby umiar, ale jeśli czyjś warsztat jest ograniczony do tworzenia dopełniaczówek jedna za drugą, to tekst staje się ubogi w tym zakresie i właśnie bazuje na jednym jedynym sposobie obrazowania, ergo, rezultat jak wyżej opisałam.
Po trzecie - łatwość tworzenia. Metafory dopełniaczowe wymyśla się z wielką łatwością, można generować i replikować według kodu w nieskończoność, zestawiając ze sobą dowolne pojęcia. To, według mnie, przynajmniej z punktu widzenia warsztatowego, pójście na skróty, najprostszy sposób łączenia znaczeń (w konglomeraty), oddawanie pewnych skojarzeń i analogii bez wnikania w istotę tych powinowactw.
Tutaj można oczywiście stosować gradację. Metafora "piszczałki traw" np. (nawiązując do przykładu Pani abireckiej) się broni, bo precyzyjnie oddaje określone porównanie, wnikając w istotę rzeczy, poza tym operuje konkretami, jest "plastyczna". Nie lubię jednak (osobiście i subiektywnie) zestawień konkretu z abstraktem, typu "żagle wspomnień", "chmury marzeń", "łąka stresu" (stworzone przeze mnie ad hoc), itp., czy jak w tym wątku "mgła nieistnienia". Może to wynikać także z mojej niechęci do poezji abstrakcyjnej, bo wolę namacalność, zmysłowość, solidność rzeczy.
Podobnie zresztą oceniam "modne" skądinąd metafory narzędnikowe, które również można generować z automatu:
"chmury marzeń" ---> "marzenia płyną chmurami", i za wzorem, "wspomnienia łopoczą żaglami", "stres zieleni się łąką", "nieistnienie mgłą się kładzie", itd. Chociaż to nieco wyższa szkoła jazdy (trzeba dobrać jakiś czasownik), ale zaledwie "oczko wyżej".
Po czwarte (wynika z "po trzecie") - metafory dopełniaczowe na ogół bywają dość ogólnikowe i nieprecyzyjne, nie oddają sedna, istoty znaczeniowego powiązania, istoty podobieństwa, relacji, jaką Autor chce zbudować pomiędzy łączonymi elementami. Jeżeli intencjonalnie chce on owo pokrewieństwo jedynie delikatnie zasygnalizować, nie wiem, czy nie byłoby właściwsze zastosowanie jukstapozycji. Posuwając się do maksymalnego uproszczenia, surowości konstrukcyjnej. Jest znacznie "luźniejsza", pozostawia swobodę, pobudza wyobraźnię czytelnika, angażując go do współtworzenia sensu.
R. Krynicki:
"(...)Znam ból tego zdania,
głoski twojego ciała, cerkwie gorejące (...)" ---> zamiast "gorejące cerkwie głosek twojego ciała".
Unika się wówczas udziwniania, posuniętego nieraz do granic śmieszności.
W innym przypadku warto tak budować obraz, aby z maksymalną trafnością pokazać jego strukturę:
Przykład (znów z Jana Zycha):
"Pamięć zaczyna się od sadu." ---> a można, oczywiście, machnąć "sad pamięci" i mieć sprawę z głowy.
Z Baczyńskiego:
"asfalt ślisko ucieka przed światłem
w łuk" ---> zamiast np. "łuk asfaltu ucieka przed światłem" ---> to już wyższa szkoła jazdy.
Po piąte, obrazowanie oparte na metaforach dopełniaczowych jest - według mnie - bardzo statyczne, nieruchome. Aby wprowadzić ruch, trzeba łączyć dopełniaczówki ze sobą albo z innymi elementami zapisu, co stworzy wówczas wrażenie opisanego przeze mnie w punkcie drugim "natłoku", przesytu, jak w cytowanym z Zycha:
O wiele większy potencjał i większą dynamikę ma poetyka - jak ja to sobie roboczo nazwałam - oparta na "mikrooopowieściach", "mikronarracji":
Z Wojaczka:
"Gdy natychmiast nas w wargi opuchnięte bierze
Mdła rozpacz," (zamiast - "opuchnięte wargi rozpaczy")
Z Krynickiego:
"spojrzenie twoje krzewi się we mnie i rani do krwi" (---> bez ekwiwalentu).
Te obrazy po prostu "żyją", "dzieją się", posiadają wewnętrzne napięcie. Stąd wynika ich przewaga nad metaforami dopełniaczowymi.
Przy okazji chciałam zaznaczyć, że nie każda konstrukcja dopełniaczowa musi być metaforą i są sytuacje, gdy takowe się bronią. W mojej skromnej opinii, są to sytuacje kiedy:
- Autor nie sili się na przekombinowane, piętrowe, bełkotliwe struktury, a używa jedynie dopełniacza, bo tak wynika z reguł językowych:
"wskazówki zegara", "krople potu", itp.;
- frazeologizmy, zwroty utarte, terminy naukowe: "zbieg okoliczności", "głos rozsądku", "horyzont zdarzeń";
- leitmotivy zakorzenione w kulturze - "zmierzch bogów", "miecz sprawiedliwości", "dni gniewu";
- metafory dopełniaczowe w różnych stylizacjach (gdzie sięga się do poetyki tradycyjnej),
- (kryterium bardzo intuicyjne) - gdy można wysoko ocenić jakość metafory, jest ona wyjątkowo błyskotliwa, a zarazem nie przytłoczona innymi, słabszymi dopełniaczówkami w obrębie jednego tekstu.
Nie wiem, na ile te moje powyższe wywody (przepraszam, że znowu się bardzo obszernie rozpisałam) są słuszne, czy też nie. Podchodząc do tekstu poetyckiego mam jednak je zawsze na uwadze. Chcę też w jakimś sensie udowodnić, że nie potępiam metafor dopełniaczowych na zasadzie "nie, bo nie", tylko w oparciu o konkretne wytyczne i spostrzeżenia, może trochę domorosłe (mam na pewno braki fachowe), ale tak po prostu kombinowałam "na logikę".
Pozdrawiam,
Glo.
Edytowane przez Gloinnen dnia 09.09.2013 09:01
Postów: 34 Miejscowość: wrocław Data rejestracji: 20.01.10
Dodane dnia 08.09.2013 16:10
Nelu,
Twoje ostatnie publikacje zdają się układać w swoiste panopticum;
masz tyle do powiedzenia, na każdy temat, a w przypadku braku
tematu- radośnie i spontanicznie przywołujesz do życia wciąż nowe
i nowe; w innych okolicznościach może byłoby to cenne, pouczające,
niekiedy zabawne, ale teraz sądzę, że jest to aktywność typu ars pro arte-
byle więcej, byle dłużej, byle komuś nie przyszło do głowy pomyśleć,
nie daj boże, że brakło Ci słów, wiedzy, umiejętności, pomysłów;
ale- nie siląc się na oceny- odnoszę wrażenie, że opętał Cię
niczym niepohamowany słowotok, dodatkowo zamykający Twoje
receptory słuchowe na bodźce zewnętrzne- niby słuchasz, a jednak
nie słyszysz, bo może słyszeć nie chcesz, nie masz zamiaru, bo
nie śmiem sądzić, że po prostu słyszenie ze zrozumieniem jest
jakby mało dostępne ?
mnie osobiście - przerażasz i porażasz - swoją nadobecnością
i przeświadczeniem, ze wątek bez Ciebie - jest wątkiem zupełnie
straconym, tak jakbyś zupełnie à rebours pojmowała
słowa Apellesa nulla dies sine linea;
Nelu, opamiętaj się, bo będę musiał Cię znielubić
Postów: 995 Miejscowość: Wieliczka Data rejestracji: 01.06.11
Dodane dnia 08.09.2013 11:00
Botaniczny VI
Wieczór
ptaki rosną na drzewach czysty śpiew lilii
Pałac
Sześć pięter motyli
chwieje się
nad trawnikiem
Mieszkam w bloku
Na linach deszczu
krzesło
nad miastem
Ścieżka w Botanicznym
Tyle lat biegną za drzewem
uniesione stopy ścieżki
Botaniczny w lecie
Jakie to przykre
odbija się od budynku pusty śmiech róży
***
Nasz dom dwanaście pięter nędzy
kwiaty na stole
postawione kwiatom
Dom
Przelatuje między pokojami mgła nieistnienia tak gęsta
Wieczór w Botanicznym III
Milczenie czarnych braków
urosło jak dąb
Kwiaty w Botanicznym
Nic nie wskazuje
rozkwitły palec irysu
Wieczór wakacje
W głębinie pod olchami
nurkują parasole światła
lipa wydłuża milczenie
Wakacje
Pociemniało i grzmi
ptak drapie się w policzek pazurkiem błyskawicy
ze strąków chmur
deszcz łuska deszcz
***
Wiatr wieczorny
Połyskliwy i świecący taniec nagiej trawy
przy księżycu
***
Na półmisku księżyca
drzewo układa do snu
czarne liście
Parapet
Istnienie nieistnienia
wróbel zerka
wprost do serca
Stary parasol
Na wszystkie strony
wyrastają druty deszczu
Jesień w Botanicznym
Sam na ławce żałosne piszczałki trawy
***
Liście na dachu
będą leżeć do wiosny
w oknach te same twarze gór
Śnieżny poranek
W oknie
szepczą maski śniegu
ptak otwiera okno
jak parasol
***
Wierzba nie rośnie
tylko splot powietrza
pusty w środku
Botaniczny w lutym V
Na krzewach zielony deszcz pąków
otwarłem parasol
A teraz pytanie za x punktów? Któż jest autorem owych wytłuszczonych dopełniaczowych metafor, tak zażarcie tępionych przez portalowych wszechwiedzących, którym zdaje się, iż tworzą swoje nieprzemijające, najlepiej utrwalone w tęczowej księdze, poetyckie reguły wymysłu, załóżmy humanitarnie, iż ich własnego?
Jerzy Harasymowicz-Broniuszyc (1933-1999) po 1989 roku bezkompromisowo atakowany przez literackie środowisko krakowskie, wcześniej wszak odkryty oraz wypromowany przez Profesora Kazimiera Wykę, m. in. w miniaturowej książczynie zatytułowanej W Botanicznymwiersze zen (Kraków 1992, UNIVERSITAS) zaprezentował swoje widzenie świata [znowu metafora dopełniaczowa] tak jak je widział on, POETA, bez oglądania się na tzw. krytyków-wybrzydzaczy, alergicznie wyczulonych na wytypowane przezeń zjawiska.
Jego postrzeganie poniekąd jest moim postrzeganiem. Postrzeganiem skromnej czytelniczki tego (chwilowo) zapomnianego Poety, którego jednak wiersze są niemniej piękne niż jego rodzinne oraz rodzime, (aktualnie) jesienne Bieszczady.
Edytowane przez abirecka dnia 08.09.2013 14:36
Skocz do Forum:
Pajacyk
Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.