|
Jerzy Beniamin Zimny; ekonomista, mieszka i pracuje w Poznaniu. Debiut w 1970 r. w pismie studenckim "Merkury". Wyróżniany i nagradzany w konkursach poetyckich, m.in. "Milowego Słupa" w Koninie, "Zielonej Wazy" w Poznaniu, "Turniej wierszy o Poznaniu i Wielkopolsce", a także nominowany do nagród w konkursie im. K. Ratonia w Olkuszu w 2007 r. Swoje wiersze publikował w prasie literackiej: "Nadodrzu", "Nurcie", "Literaturze", "Kamenie", "Frazie" i w innych pismach. W latach 1976 -1988 współpracował z pismami literackimi w zakresie recenzji wydawnictw poezji i prozy. Ma w swoim dorobku kilkadziesiąt publikacji. Wiersze publikował w almanachach i antologiach, wydanych przez Wydawnictwo Poznańskie. m.in. Moment Wejścia pod redakcją A. K. Waśkiewicza, Którzy pamiętali słońce, Arka wyd. w 2005 r. Opublikował trzy tomy poezji:
Biały goździk na śniegu z grafiką Stasysa Eudrigeviciusa, wydawnictwa KANWA w Poznaniu, w 1991 r. W sercu ciszy z grafiką Magdy Kasińskiej w 2005 r. oraz Dystans w 2008 r. W planach wydawniczych: obszerny tom opowiadań, pt. Gromnica, i kolejny tomik poezji: Kropka jak kropla krwi.
Dystans
Dystans do wszystkiego i do niczego,
do samego siebie.
Niepotrzebne gołębie,
strach odleciał przed tobą,
i teraz zrywa się tylko powietrze,
które nie może doczekać wiatru:
taki jest zamiar.
Czeka a potem przyprowadza swoją niecierpliwość
Kładziesz uszy na każdej nutce,
niby pozorny spokój;
układa się, rośnie w siłę, kończy jakieś brzmienie
Przepisało się to wszystko,
przewertowało i sens może zakwitł.
Role można odegrać w skupieniu,
kiedy jeszcze słowa tulą się do matki.
Znajdujesz się w krótkiej koszulce, wyobraź
jeszcze sobie sień, twój początek. Czas trzyma
półkę, a tematy wracają nieprzeniknione jak lata
Nie ma przypadku, i nic nie jest względne.
Przypisane schematom ociera się o twoje plecy.
I ciężar jaki jest gatunkom wielki,
dawno wypuściłeś z rąk.
Wiek z podręcznika o ustalonej randze.
Już nie na temat. Czuć tylko swąd, istotę
rzeczy najbardziej istotnych.
(z tomu: Bruzdowie 2008)
graba poetycka
"chłopakom z Bałut"
Dom jak dom wisi na piętrach, schody
gubią się stopniami, wrzesień pozamykał okna.
Jestem tutaj jak pergamin, w oczach mam jeszcze wieczór wszystkich świętych.
Czas się użala a ja nie mogę powiedzieć smutno,
nawet płacz wychodzi jak podnieta,
z kobietą byłem w piwnicy zamkniętej,
w śmietniku salon, myszy na świecznikach;
nic więcej. Chłopcy piszą, czas się wędzi i kołują
legendy. Obraz jednego podwórka z grzędą,
tropikalne kąty, pijalnie i palarnie wzroku, na tym
stoi cała kolęda;lulaj bólu bedziesz wielki. Coś
z epoki szura, wdzięczy bezzębne szczęki,
przytula.
nić przykrótka
Za tym oknem nie ma już nic,
tropy świadome wędrówki poustawiały znicze,
czas w modlitwie uwięziony,
ulica czeka aż przetoczy sie wóz,
taki do końca świata.
Nie mam już możliwości światła
ani innej rzeczy, która ma twarz pogody,
zapadły się gdzieś moje stopy, grób
może świeża bruzda otwierają oczy,
zamyka je pora krzyku, pora łez.
O ten znicz ostatni dopytuje się wiersz,
jego strofy- żebra, a wersy toczące krew,
trzewia treści pełne, ślepo zakończona myśl.
Pada pytanie o sens, i oczy to powłóczą.
południe (akwarela)
pod osłoną południa
wywieszony jęzor ciszy
mlaska z zadowolenia
cień jabłoni wyskoczył nagle
rozsiadł się pod oknem
i zaczyna pisać po murach
żuraw się skrzywił nad studnią
mały chłopiec niósł pieśń jak niemowlę
obręcz słońca toczył po bruku.
30.07.1968
dodane przez: ds
|
|