|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Monika Kocot - W drodze, czyli jak sanskryt dotyka języka polskiego - recenzja tomu "Gub, trać, porzucaj" Dariusza Adamowskiego |
|
|
To co zasłonięte musi zostać odkryte. Trudzimy się, / by to zobaczyć i dlatego tak często zostawiamy głowy / na torach, dlatego spadamy z najwyższych pięter. / A gdy leżymy, nóż kroi głęboko. Cięcia przebiegają / wzdłuż linii podstawowych wiązań. Potrzeba bardzo ostrych / narzędzi i wielkich prędkości, by sprawdzić, czy jesteśmy stworzeni / z tej samej substancji, która nadaje nam zewnętrzny kształt (…) / Zajrzyj w ciemność krwi, w lepkość szpiku. Oto twoja droga. / Oto nóż.
Powyższe wersy otwierają nowy tom poetycki Dariusza Adamowskiego, Gub, trać, porzucaj. Oddają natężenie i siłę fraz, jakie budować będą tom-opowieść, zapowiadają tematy, które Adamowski rozwija konsekwentnie od swojego debiutanckiego Adamowa (2006), poprzez Skraj (2007): cisza i wyciszenie, motyw przebudzenia, motyw przemijalności rzeczy, stawianie pytań o naturę Bytu, kwestie przedstawienia i reprezentacji, rozróżniania między jawą a snem, między ułudą a rzeczywistością, badania lub/i znoszenia opozycji przedmiot – podmiot. A wszystko inspirowane jest filozofią buddyzmu tybetańskiego, szczególnie doktryną niedwoistości oraz rozpoznania umysłu jako niezrodzonej, nieśmiertelnej, przejrzystej przestrzeni.
Jakub Winiarski w swojej recenzji Skraju zwraca uwagę na rozwój poetyckiej świadomości Adamowskiego oraz na otwarcie większej niż w Adamowie możliwości „nieortodoksyjnych” odczytań tomu. Gub, trać, porzucaj jest w tym sensie bliższe Skrajowi niż Adamowu. Jeżeli bowiem debiutancki tom był zbiorem wierszy rejestrujących chwytanie momentów tu-i-teraz, nieuchronnie przemijających fenomenów natury, w obrazowaniu bliskim estetyce japońskiej, a przy tym opowieścią o praktykowaniu Pustki, o tyle Gub, trać, porzucaj jest mniej wsobne, mniej hermetyczne, a przez to bardziej „przyjazne” czytelnikowi, który niewiele wspólnego ma (lub chce mieć) z filozofią buddyjską.
To, co charakterystyczne w tej propozycji (czy poetyce immamentnej Adamowskiego w ogóle), to fakt – pozornie oczywisty – że podmiot mówiący jest podmiotem doświadczającym lub/i obserwującym. Zapisywanie doświadczeń – i dzielenie się nimi w formie wiersza – jest dla tego tomu znaczące. I nawet jeżeli poeta pisze w zamykającym książkę wierszu pt. „Po to”: leżysz, oddychasz i piszesz po to, / żeby nic, to nie znaczy, że lektura tych wierszy jest po nic, lecz raczej „by Nic”. Jak choćby w utworze „Zapis”, mamy do czynienia z zapisem snu, który staje się przyczynkiem do refleksji nad istotą „jawy”. W wierszu „Tao?” czytamy: Wyruszamy w drogę, każdy we własnym się- / dmiotonowym bucie (żeby nie było na skróty). / I jest wiatr w plecy albo wiatr w twarz, są gwiazdy / i komety na nocnym niebie, gdy idziesz na wznak. / A za dnia chmury wtórują, odsłaniając słońce, / są zabawy w słoty i dżdże i w bezduszne spiekoty, / są ekstremalne szczęścia i ekskrementy i żywa krew / w miejscach, w których nigdy byś się nie spodziewał. Motyw drogi – rozumianej jako ścieżki postępowania bądź, znacznie częściej, jako podróży – jest w lekturze tomu znaczący podwójnie.
Metafora drogi nakłada się częstokroć na obrazy widziane, a potem tworzone pod wpływem spotkania z energią miejsc ważnych dla wyznawców buddyzmu. I tu zaczynają się smaki i smaczki dla „wyznawców” geopoetyki. Można wręcz potraktować pewne wiersze jako hipertekst i odbyć daleką podróż do Indii, a podpowiedzi kolejnych destynacji w wierszach nie brakuje. Wrażenia z odczytania wierszy po lekturze intertekstów (nawet w Wikipedii, choć polecam wersję anglojęzyczną) mogą być zdwojone. Bo oto w kontekście kulturowego znaczenia miasta Varanasi, w wierszu „Varanasi – decydujące starcie” dostrzec można wyjątkowo zjadliwą ironię w opisie śmierci pewnego zwierzęcia, a poprzez umiejscowienie akcji nad Jeziorem Lotosowym, z kolei, utwór „Tso Pema” podkreśla motyw zaciemnień umysłu. „Bodhgaya calling” przynosi refleksje nad formułą Tat Tvam Asi i fenomenem języka: Aż w końcu masz widzenie – ecce / homo (choć nie ma na to słów w sanskrycie). / Jesteś tym. Jesteś. Ale to nie to. Nie to. / Skóra nas starannie przykrywa i każdy dotyk / się kiedyś kończy. Zwłaszcza, że nie można pieścić / dwa razy tego samego pieprzyka. Zwłaszcza, że można / używać podwójnych zaprzeczeń.
I można by jeszcze pisać o układzie tomu, o niespotykanej typografii, która tyleż samo zachwyca, co niepokoi; o kunsztowności obrazowania, o swoistej lepkości frazowej, ale zamiast tego, to krótkie zaproszenie do lektury zakończę fragmentem wiersza „Indus”, który w mojej ocenie jest diamentem tego tomu: bo każdy zakręt przenosi cię bliżej / i bliżej prawdy, że tylko ta chwila // jest prawdą. Wcześniej i później to klisze, / dwa brzegi kadru, po którym się wspinasz. / Patrz w głąb – jak rzeka wolno drąży ciszę.
Dariusz Adamowski, Gub, trać, porzucaj, Mamiko, Nowa Ruda 2012.
Recenzja ukazała się w „Arteriach” nr 2(13)/2012.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 17
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|