|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Magdalena Nowicka - Cała Polska czyta o Żydach |
|
|
Dlaczego pisać o Złotych żniwach Jana Tomasza Grossa i Ireny Grudzińskiej-Gross w piśmie literackim? Dlatego że literatura i literacki kunszt odgrywa w tym eseju niebagatelną rolę. Dlatego że bohaterami tej opowieści są dwa swojskie i zarazem obce sobie wzajem plemiona. Dlatego że to nie jest (tylko) literatura i w jakiejś mierze dotyka każdego, bez względu na to, czy ten ktoś należy do plemienia Miłosza, do plemienia Kosińskiego, czy do Kossak-Szczuckiej.
Rzecz dotyczy tzw. trzeciej fazy Holokaustu, czyli tego, co działo się z Żydami i ich mieniem, kiedy udawało im jakimś cudem uciec z rąk nazistów, i zaraz po wojnie. Napędzani chciwością Polacy, dawni sąsiedzi i znajomi Żydów, okazują się w świetle pracy Grossów kolejnymi oprawcami – niejako „dokańczają” hitlerowską eksterminację. Kiedy na przełomie roku pojawiły się oficjalne zapowiedzi nowej książki Jana Tomasza Grossa (tym razem napisanej przy współpracy żony), nie kryłam pewnego rozzłoszczenia czy nawet irytacji. Właśnie skończyłam pisać rozdział mojej pracy doktorskiej poświęcony publicznych sporom wokół tego autora i jego poprzednich książek – Sąsiadów (2000) i Strachu (2008) – zdążyłam dokonać porównań i podsumowań. Jednym słowem – odhaczyłam Grossa. Nie miałam ochoty na nowe otwarcie, ponieważ nie spodziewałam się żadnych zaskoczeń, tylko powtórzenia w mediach schematu bezproduktywnej przepychanki.
Dziś, kiedy debata o Złotych żniwach wygasła (czy ona w ogóle kiedykolwiek rozpaliła się na dobre?), z jednej strony mogę powiedzieć sakramentalne: a nie mówiłam. W medialnej wymianie zdań odgrzano kotlety ulepione z argumentów, które „sprawdziły” się w poprzednich dyskusjach Grossowskich. Z drugiej strony, częściej niż dawniej stawiano pytania: Po co nam Gross? oraz Co zostanie z Grossa? Odpowiedzi na te ważkie kwestie nie są jednak ani jednoznaczne, ani łatwe i przyjemne.
Po co nam Gross? Z obserwacji dyskursu publicznego wynika, że po to, by uprawiać zapasy na tafli zamarzniętego jeziora, w którym pływają jakieś zwłoki, ale nie wiadomo czyje i kto zabił. Trudno nie przyznać racji komentatorom diagnozującym spór wokół Grossa jako niemerytoryczne utarczki. Profesor Henryk Markiewicz nazywa „bezdyskusyjnie” krytyczne polemiki ze Złotymi żniwami dosadnie – złą wolą interpretacyjną, albo wręcz perfidią (H. Markiewicz, IPN kontra Gross. I kto tu jest perfidny, [w:] „Gazeta Wyborcza”, s. 25-26). Rzeczywiście, gros (nomen omen) wątków debaty to ślizganie się po metakomunikacyjnej tafli. Ogniskiem kontrowersji staje się ustalenie, czy książki Grossa są pracami historycznymi, czy beletrystyką; czy on sam jest raczej historykiem, czy raczej socjologiem; czy „prawdziwym” Polakiem, czy żydowskim „agentem”. Nie starcza czasu, motywacji, siły na argumenty ad rem – czy Polacy są winni wobec Żydów, a jeśli tak, to co my współcześni możemy uczynić, tak dla przeszłości, jak i przyszłości relacji polsko-żydowskich. W dyskursie medialnym jesteśmy wciąż na etapie błędnego koła pytań, jak w Rejsie, o to, jaką metodą wybierzemy metodę głosowania.
Jednym z punktów zapalnych sporu jest rozstrzygnięcie, czy Złote żniwa są studium historycznym, czy esejem. Bo co wolno eseiście, to nie tobie, historyku. Bo w eseju wolno przywołać literaturę piękną jako źródło, w rozprawie historycznej – to zależy od przedmiotu badań. A przedmiot badań jest kontrowersyjny, żeby nie powiedzieć tabuizowany. Grossowie nie dość, że powołują się na literaturę, na opowiadanie Bogdana Wojdowskiego pt. Naga ziemia, gdzie autor opisuje polskich kopaczy szukających na terenie Treblinki „żydowskiego złota”, to jeszcze komponują swoją książkę w sposób synkretyczny. Nie sposób jednoznacznie zaliczyć ją to konkretnego genre’u: trochę w niej analizy wizualnej (fotografii domniemanych kopaczy z Treblinki), trochę żydowskich wspomnień, trochę opracowań stricte historycznych, trochę dedukcji, więcej trochę indukcji – a we wszystkim tkwi wiele emocji. Na ostatniej stronie okładki jest, co prawda, napisane, że mamy do czynienia z esejem historycznym (Salomonowy wyrok!), a w treści książki autorzy niejednokrotnie zaznaczają, że nie roszczą sobie prawa do bycia ostatecznymi prokuratorami Polaków – ale żeby to wiedzieć, trzeba Złote żniwa (dwustustronicową książeczkę) przeczytać, a do tego wielu krytykom jakoś nie starcza zapału.
Zdecydowanym zwolennikom Grossa starcza natomiast zapału, żeby wykorzystać tezy tego autora do uzasadniania nowych, świeckich podziałów na „dobrych” i „złych” Polaków. Dobrzy, to ci, którzy potrafią nie tylko ukorzyć się przed przeszłością, ale też oskarżyć polską wieś i kościół katolicki o antysemityzm (na spotkaniu z Grossami, prowadzonym przez Sławomira Sierakowskiego w marcu w Nowym Wspaniałym Świecie, dowiedziałam się, że dobrymi są np. warszawiacy z Żoliborza). Źli to zaściankowa wieś, prowincjonalna i nieoświecona, której (to sugestia Kingi Dunin z tego samego spotkania) w zasadzie nie powinna z dzisiejszej perspektywy przysługiwać atrybut polskiej tożsamości. Gross na szczęście zwykle torpeduje próby użycia go jako listka figowego do ferowania nowych, z ducha „postępowych” podziałów na „prawdziwych” i „fałszywych Polaków”. To nie jest wielkie oskarżenie chłopa polskiego – podkreślała w odpowiedzi Sierakowskiemu Irena Grudzińska-Gross.
Co zostanie po Grossie? U jednych niesmak, u innych zgaga, u większości zapewne obojętność. Ale gdzieś na rubieżach nagłośnionego w mediach sporu zaczyna się przepracowywanie trudnej pamięci i wstydliwej, a nawet hańbiącej przeszłości. Idealnej metody terapii nie ma, więc jak ten Filip z konopi wyskakują niekiedy samozwańczy terapeuci narodu. Latem 2010 roku, w sześćdziesiątą dziewiątą rocznicę mordu w Jedwabnem performer Rafał Betlejewski umyślił spalić w Jedwabnym replikę stodoły, do której w 1941 roku okoliczni mieszkańcy zagonili Żydów i ją podpalili. Wraz z tą nową stodołą miały spłonąć białe karteczki symbolizujące antysemickie przekonania Polaków. Ostatecznie konstrukcja stanęła nie w Jedwabnym, a w Zawadzie koło Tomaszowa Mazowieckiego, performans się opóźnił ze względu na okupowanie stodoły przez grupkę chłopaków zarzucających Betlejewskiemu budowanie własnej kariery na skandalu, a całość (no, niezupełnie całość) transmitowała stacja Polsat News. Wielu Żydów i osób o żydowskich korzeniach protestowało przeciw tego typu spektaklowi, nie chcąc wywoływania zapomnianych duchów i robienia z nich sezonowej sensacyjki. Niektórzy jednak gorąco popierali zamysł akcji, widząc w nim emanację nowo-, a może właśnie staroplemiennego rytuału oczyszczenia. Mam ojca Żyda i mamę Polkę, i wszyscy w trójkę mówimy zgodnie: Spalić! Spalić do gołej ziemi! – mówiła jedna z komentujących zamiar Betlejewskiego reprezentantek powojennych pokoleń, Ishabel Szatrawska (por. http://www.tesknie.com/index.php?id=674.).
W filmie Mary koszmary, czyli w quasi-dokumencie zrealizowanym przez Yael Bartanę, artystkę, która wygrała konkurs na wystawę realizowaną w Polskim Pawilonie na tegorocznym 54. Międzynarodowym Biennale Sztuki w Wenecji, ważną rolę odgrywa Sławomir Sierakowski. Nawołuje Żydów, żeby masowo wracali do Polski, która czeka na trzy miliony dawnych obywateli i ich potomków. Jeśli tę instalację z pogranicza sztuki zaangażowanej i politycznego science fiction potraktować serio, to okazałoby się, że polski antysemityzm w kraju bez Żydów, zyskał Żydów, a więc zarazem swoją okrutną logikę.
Nie wiem, czy powroty Żydów do Polski miałyby sens, nie sądzę, żeby sami zainteresowani o tym marzyli. Apeluję o coś mniej spektakularnego, do czego ani Betlejewski, ani Sierakowski nie są potrzebni: Niech cała Polska czyta o Żydach! Nie tylko pro-Grossowo, ale także kontr-Grossowo, krytycznie i refleksyjnie. Nie tylko Grossa, lecz również innych autorów, który podejmują temat dwudziestowiecznych relacji polsko-żydowskich. W publikacjach można dziś już przebierać. Nie trzeba też zatrzymywać się na Szoah i Gomułkowskich czystkach, można czytać o Żydach za czasów Kazimierza Wielkiego, o Talmudzie albo chociażby o żydowskiej kuchni. W niemal każdej większej księgarni są teraz półki z judaikami (byle tylko nie wybierać autorów wedle jednego radykalnie ideologicznego klucza).
Nie określę się, nie zadeklaruję tu, czy podzielam stanowisko Grossów, czy odrzucam. W jednej kwestii popieram ich jednak otwarcie i bez wahania: najpierw przeczytaj, potem się kłóć. Raz na semestr czytam z studentami dziennikarstwa fragmenty książek Grossa, następnie porównujemy je z komentarzami w mediach na ich temat. Mam krótki staż pracy, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś ze studentów wcześniej znał te teksty – sięgają do nich tylko dlatego, że są w lekturze na zajęcia (nie z historii, a z analizy dyskursu publicznego). Przeciwko tezom Grossa większość się nie buntuje, nawet uznają je za słuszne, jego książki robią na nich jakieś wrażenie. Sęk w tym, że przeszłość, zwłaszcza ta wojenna, ich po prostu – sama z siebie – nie interesuje. Było, minęło.
Pewnie mają trochę racji, ale jeśli zobaczą gdzieś napis Eskimosi! Kiedy wy wreszcie nas, Polaków, przeprosicie? – taki, jaki widniał na transparencie, który czekał na Grossów przed warszawską siedzibą Krytyki Politycznej, gdzie odbywało się ich spotkanie autorskie – to nie będą wiedzieć, w którym kościele, kto, jakim Eskimosom dzwoni. Które plemię maluje sprayem wojenne barwy i z czyjej nowomowy ukręcono bicz. Autorzy tej dwuznacznej frazy za honor poczytują sobie właśnie nieczytanie Grossa, bo telepatycznie, na długo przed samym Grossem, wiedzą, co w jego tekstach będzie napisane. Czapki z głów, rzec by można… tylko Eskimosów żal.
_________________________________
Magdalena Nowicka, ur. 1984. Pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Sekretarz redakcji „Arterii”. Wydała tom wierszy Przewieszka (2009). Publikowała m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, „Wiedzy i Życiu”, „Odrze”, „Red.zie”, „Tyglu Kultury”, „Filmie” i „Polityce”. Mieszka w Łodzi.
Tekst ukazał się w „Arteriach” nr 1(10)/2011.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 17.11.2011 20:18
Właściwie pointą tego tekstu winno być stwierdzenie - "Każdy,nawet Żyd, ma swojego Żyda". Jeżeli nie nauczymy się brać odpowiedzialności za swoje życie, zawsze będziemy tworzyć projekcje uniemożliwiające nam kontakt z samym sobą i z rzeczywistością. |
dnia 23.11.2011 15:50
Pani Magdalena Nowicka namawia nas, Polaków, abyśmy nabijali portfel polakożercowi Grossowi kupując jego zakłamaną faktograficznie książkę;
ciekawe, gdy już ukaże się praca historyczna o udziale Polaków żydowskiego pochodzenia w działaniach Służby Bezpieczeństwa , czy równie mocno namówi Żydów w Izraelu do zapoznania się z taką pracą...mogę się już założyć o wszystko że stanowiska nie zajmie bo najlepiej infekować zawołaniem: kupujcie! kupujcie Grossa - który nazbyt jednoznacznie zakrywa winy Żydów wobec Polaków - |
dnia 25.11.2011 10:11
no właśnie dlaczego?. |
dnia 29.11.2011 11:57
Legendy o stosunkach Polaków ze starszymi braćmi w wierze słyszałam od dziecka ... ale żeby zetknąć się z kulturą żydowską musiałam wybrać się do synagogi. Niezbyt życzliwa pamięć o eksterminowanych Żydach to kiepskie upamiętnienie ...
Wydaje mi się, że Grossowie piszą o sprawach oczywistych. Pozostaje jednak pytanie: na ile ja osobiście odpowiadam za antysemityzm poprzednich pokoleń Polaków - za antysemityzm ludzi, którzy w dodatku nie byli nawet moimi krewnymi?
Ale nawet ta garstka ludzi, która jeszcze żyje i która jeszcze pamięta swoich sąsiadów i znajomych Żydów sprzed wojny, nie bardzo chce o nich opowiadać ... więc książki Grossa chyba mogą być niezłym lekarstwem na narodową amnezję. |
dnia 17.12.2011 11:13
macie na myśli idoli mas? |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 10
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|