|
Nasz Ojciec – który jest
Którego nie mamy
Wojciech Kudyba
Najnowszy tom Wojciecha Kudyby Ojciec się zmienia jest książką wyjątkowo zwartą konstrukcyjnie i znaczeniowo. Utwory zostały ułożone w trzy części, a do każdej z nich swoistym wprowadzeniem są wiersze R.M. Rilkego z tomu Księga godzin. Patronat rilkeański jest o tyle istotny, że centralną dla książki Kudyby postać ojca sytuuje od razu w podwójnej roli: Boga-Ojca i ojca-rodzica. Warto przyjrzeć się dokładniej każdej z tych figur, gdyż mówią one niemało o dylematach współczesnego człowieka religijnego, ale też o złożonych relacjach pomiędzy rodzicem a dzieckiem.
Tomik Kudyby otwierają wiersze, w których mówi się o relacji pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Bohater tych wierszy jest swoistym poszukiwaczem i tropicielem Boga. Stwórcy nie sposób poznać wprost, ale można przybliżać się do niego poprzez znaki, które pozostawił („Zostawiłeś ślad”). Dlatego podmiot szuka go w przyrodzie („Może jest skryty, zamknięty w modrzewiach”), w wytworach ludzkiej działalności („Zostawia w sieni ślady, pod okapem – ogień”), wreszcie w samym człowieku i jego duchowości („Może się czasem śni”). Bóg w wierszach Kudyby najbliższy jest chyba wyobrażeniom teistycznym, ale możemy tu także odnaleźć ślady panenteizmu, wszak ten Bóg jest większy od stworzenia; stworzenie niejako w sobie zawiera, choć istotowo jest od niego różny. Ale jest to również Deus absconditus, ktoś, w kogo status wpisana jest skrytość.
I właśnie ta skrytość Boga sprawia, że człowiek autentycznie go poszukujący nie jest wolny od rozterek, wątpliwości, zwątpień. Musimy pamiętać o tym, że autor Gorców Pana definiuje swą religijność po Nietzschem, w rzeczywistości określanej często mianem postreligijnej, postsakralnej, postmetafizycznej. Nic więc dziwnego, że antynomie: wiary i wątpliwości, entuzjazmu i znużenia, żarliwości i obojętności nie są mu obce. Dla bohatera wierszy Kudyby Bóg jest, a zarazem Go nie mamy, „Może tu wraca, może nam nie umarł”.
W pewnym sensie przeciwieństwem Ojca transcendentnego, ukrytego jest ojciec biologiczny. We wspomnieniu syna jawi się jako człowiek wyrazisty, zdecydowany, mocno stąpający po ziemi. Swoją witalność zdaje się czerpać z natury, a ściślej, ze zmagań z nią jako rolnik czy ogrodnik. To trud ojca sprawiał, że zdziczały ogród znów układał się w „prostokątne grządki”, „rozumne odległości”, „symetrie bobu”. To ojciec, jako przywódca, dowodził walką z chwastami, która w wyobraźni syna urastała do zmagań z „podstępnym diabłem”. Z jednej więc strony ojciec jest kimś, kto rzeczywistości nadaje ład, porządek, hierarchię, z drugiej jawi się jako ktoś, kto swoją egzystencją pokazuje, co jest dobre, a co złe.
Istnieje jednak sfera, w której syn nigdy się z ojcem nie spotka. Tą sfera jest poezja. Syn ma jasną świadomość tego, że pewnej wersji świata nigdy ojcu nie zdoła opowiedzieć. Choćby:
(…) – naszego podwórka
Osi wszechświata, potężnego miasta
Dwunastu czarnych żuków, tęczowych zwiadowców
Wyniosłej kupy gnoju z widokiem na cmentarz
„Czego nie powiedziałem ojcu”
Albo szklarni, w której:
Za drzewami papryki pojawiał się wulkan.
Mieszkał w nim Czarny Piotruś i jego plemiona
Szarzy ludzie o spiczastych uszach
Jacyś biali, zwinięci w kulkę, bardzo duże glisty.
„Szklarnia”
Realistyczne patrzenie ojca zostaje skonfrontowane z oglądem imaginacyjnym syna, w którym rzeczywistość staje się baśnią, mitem, opowieścią kosmologiczną. Pole, ogród, podwórko, szklarnia wpisane zostają w konteksty: biblijne, mitologiczne, artystyczne. Parafrazując zdanie Camusa („Po to są mity, by ożywiała je wyobraźnia”) można by rzec: po to jest rzeczywistość, by odnajdywać w niej mity. W ten sposób „naga”, „jednoznaczna”, „chwilowa” realność wpisuje się w „wielkie narracje”, by siebie utrwalić, ale też by odnawiać i odświeżać wielkie opowieści. Tak przynajmniej zdaje się uważać bohater Kudyby.
W trzeciej części tomu oglądamy rzeczywistość z perspektywy ojca. Tenże ojciec opowiada o tym, że rozstania ojców i synów są nieuchronne, że syn sam stanie się ojcem dla własnego syna, by opowieści i wartości mogły być przekazywane, że syn wciąż będzie ojca szukał, że bez ojca by „zaginął”. Czytając te pięć wierszy składających się na część trzecią, zaczynamy zadawać sobie pytanie, o jakiego ojca chodzi. Czy o Boga-Ojca, czy o ojca-rodzica? I po kolejnej lekturze tych wierszy utwierdzamy się w przekonaniu, że o jednego i drugiego. Bo w wierszach Kudyby ojciec staje się figurą Boga, zaś Bóg posiada cechy troskliwego i kochającego rodzica.
Majsterstwo tomu Kudyby daje o sobie znać nie tylko w semantycznej gęstości i stylistycznej konsekwencji poszczególnych wierszy czy też w zwartej i przejrzystej kompozycji książki. Widać ją również we współdziałaniu kilku narracji pozwalających oświetlać rzeczywistość od różnych stron.
Opowieść o Ojcu zaczyna homo religiosus, który, szukając śladów Boga we współczesnym świecie, wyraża nadzieje i wątpliwości dzisiejszego człowieka wierzącego. Po nim narrację przejmuje syn, który z pietyzmem, ale też z wyrozumiałością i nie bez krytycyzmu kreśli portret własnego ojca. W części drugiej tomu (mam z nią interpretacyjnie największy kłopot) do głosu dochodzi poeta, w subtelnych obrazach starający się pochwycić trudno wyrażalne niuanse podmiotowej wrażliwości oraz duchowości. I wreszcie, o czym już była mowa, apostroficzna wypowiedź ojca skierowana do syna. Ta komplementarność narracji sprawia, że obcujemy z rzeczywistością, która przemawia do nas wieloma językami i na wiele sposobów.
Z tomu Kudyby emanuje powaga i spokój, ale też szczególny rodzaj empatii w podejściu do rzeczywistości i drugiego człowieka. Autor z Tomaszowa Lubelskiego zdaje się uważać, że poezja o tyle poezją pozostaje i broni imponderabiliów, o ile wystrzega się „oschłości serca”. Druga jej powinność brzmi tak: poezja jest nie tylko od tego, by pokazywać, jak się sprawy mają, ale również – jak się mieć powinny. Nie może więc tracić z oczu: ideału, wzorca, księgi natury i kultury, gdyż w ten sposób odcina się od źródeł, które ją zasilają i odnawiają. Pogoń za formą nie może być celem poezji, skoro tejże formy można użyć dla dobrej lub złej sprawy. Dla Kudyby, trochę po norwidowsku, istotność poezji zasadza się na tym, że jest ona związkiem piękna i dobra w drodze ku prawdzie. Czy to aby nie nazbyt wygórowany ideał w czasach szybkiej konsumpcji, powierzchownej refleksji, egotycznej sztuki? Niekoniecznie, skoro podobne przekonania podziela niemała grupa poetów. I nie są to bynajmniej autorzy drugiego czy trzeciego planu, ale ekstraklasa najnowszej polskiej poezji.
Wojciech Kudyba, Ojciec się zmienia, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2011, ss. 40.
|
|